wtorek, 21 kwietnia 2020

Whalesong "The Radiance of Thousands Suns" (2020) - recenzja
























Ostatnio zacząłem się zastanawiać dlaczego tak niewiele znanych mi zespołów sięga po tematykę plag wyniszczających ludzkość, tudzież katastrof naturalnych, które pustoszą ogromne połacie zamieszkałych terenów. Za sprawą pandemii koronawirusa Sars-Cov2 rok 2020 jest rokiem iście wyjątkowym. Mamy kwiecień 2020 i oprócz wybuchu zarazy mieliśmy do tej pory silną erupcję wulkanu Taal (Luzon, Filipiny) w dniu 12 stycznia 2020 roku, wysyp tornad niszczących niewielkie amerykańskie mieściny, potężny tajfun Harold, który zrównał z ziemią wiele osad na Vanuatu, rozległe pożary lasów w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia i Biebrzańskim Parku Narodowym będące pokłosiem braku zimy i potężnej suszy - tutaj przemożny wpływ mają stopniowo zachodzące zmiany klimatyczne. To powinien być dobry rok do tworzenia muzyki ciężkiej, posępnej i apokaliptycznej/post-apokaliptycznej. Taka jest właśnie "The Radiance of Thousands Suns" Whalesong.

" Jasność tysiąca słońc, rozbłysłych na niebie, oddaje moc Jego potęgi. Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów." - to bodaj najsłynniejsze słowa wypowiedziane przez fizyka jądrowego Roberta J. Oppenheimera, dyrektora naukowego projektu Manhattan. Słowa te zaczerpnięte z jednej ze świętych ksiąg hinduizmu "Bhagawadgita" naukowiec wypowiedział po udanej detonacji około 20-kilotonowej bomby plutonowej w Los Alamos w ramach testu Trinity, który stał się punktem kulminacyjnym długoletnich prac nad stworzeniem broni jądrowej. Na stronie polskiej Wikipedii można obejrzeć archiwalne nagranie z przebiegu tego testu z 16 lipca 1945 roku:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Trinity_(test_nuklearny)

Koncept historyczny "Jasności Tysiąca Słońc" z pewnością jest bardzo interesujący - nie mniej interesująca jest zawarta na ostatnim albumie Whalesong muzyka. A wymyka się ona wszelkim natrętnym próbom klasyfikowania, szufladkowania. I bardzo dobrze. Czuć w niej delikatne naleciałości Godflesh, Swans czy Sunn O))), ale na pewno jest szczera i bezkompromisowa. Osobiście scharakteryzowałbym ją jako 'industrial doom metal' a la Zaraza, acz to tylko szufladka wymyślona na moje potrzeby. Na pewno na "The Radiance of Thousands Suns" odnajdziecie dźwięki skrajnie posępne, mroczne, apokaliptyczne, trudno przyswajalne, jednocześnie tchnące świeżością i brakiem oglądania się na trendy. Zwróciłem uwagę na bogate instrumentarium w postaci m.in. akordeonu, wibrafonu, cymbałów czy saksofonu - wielość użytych na "The Radiance..." instrumentów wprawia w miłe zaskoczenie. Ogromnym plusem najnowszego albumu Whalesong jest specyficzny nastrój, bardzo niepokojący, autentycznie mroczny i niezwykle hipnotyczny. To wciągająca podróż muzyczna w otchłań mrocznej strony fizyki jądrowej.

Nie wyróżniam żadnego utworu, wszystkie są na wskroś intrygujące. "The Radiance of Thousands Suns" powinna spodobać się fanom industrialu, industrial metalu, dark jazzu, dark ambientu, sludge/drone doom metalu czy eksperymentalnego rocka.

Odsłuch płyty wydanej przez Old Temple poniżej. Nie przegapcie tego nieprzeciętnego albumu.

https://whalesong.bandcamp.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz