Dzisiaj zdecydowałem się  na seans okolicznościowy "Hardware" (1990) z okazji dzisiejszych urodzin Carla McCoya, lidera
 słynnej gotycko rockowej kapeli Fields of the Nephilim, której albumy 
są dla mnie bardzo ważne, zwłaszcza "Elizium", "Mourning Sun" i "Zoon" 
Nefilim. 
"Hardware" po raz pierwszy widziałem w pierwszej 
połowie lat 90-tych jako dzieciak, na długo zanim poznałem muzykę Fields
 of the Nephilim czy Ministry. Potem recenzowałem ten film na IMDb 10 
października 2002 roku. Dzisiaj któryś z kolei seans od wielu lat. Nie 
będę się tutaj rozpisywał na temat fabuły, bo jest dobrze znana. Dość 
powiedzieć, że "Hardware" był jednym z pierwszych filmów 
post-apo/cyberpunk obok "Łowcy androidów" (1982) i "Heavy Metal" (1981),
 które oglądałem. Dopiero wiele lat później sięgnąłem po japońskie 
cyberpunki takie jak seria "Tetsuo", "Death Powder" (1986) czy "Rubber 
Lover" i "Pinokio 964" (oba w reżyserii Shozin Fukui). 
Lemmy z Motorhead wciela się postać 
taksówkarza w zalanym, toksycznym mieście. Carl McCoy błyszczy jako 
przemierzający rozpalone słońcem piaski marokańskiej pustyni wędrowiec 
(nomad). To on odnajduje zagrzebane wśród wydm części Mark 13 - biomechanicznej, samodzielnie 
działającej i zaprogramowanej maszyny do zabijania (cyborga) widzącej w 
podczerwieni, dzięki której Dylan McDermott, Stacey Travis i inni wpadną
 w niemałe tarapaty i ekran zacznie ociekać krwią. Warto także wsłuchać 
się w to, co ma do powiedzenia Angry Bob (Iggy Pop). 
Nie dziwi 
obsadzenie Carla McCoya w roli wędrowca, gdyż wcześniej Stanley kręcił 
teledyski Fields of the Nephilim. Sprawdziłem dokładnie które - 
"Preacher Man" i "Blue Water". Stanley odpowiadał także za stronę 
artystyczną albumu FOTN "Dawnrazor" (1987). "Hardware" został w dużej 
mierze nakręcony we wschodnim Londynie, początek i kadry końcowe z 
Carlem McCoyem to już bezkres marokańskiej pustyni. Zresztą pustynia 
(tym razem w Namibii) jest także obecna w nieco późniejszym horrorze 
Stanleya "Dust Devil" (1992), którego krwawy finał ma miejsce w 
opuszczonym mieście Kolmanskop, wśród ruin tamtejszych kolonialnych, 
zasypywanych piaskiem domostw. Z kolei obecne w "Hardware" przesadzone, 
wyolbrzymione programy telewizyjne to inspiracja eksperymentalną grupą 
Psychic TV Genesisa P. Orridge'a.
Wciąż lubię ten 
post-apokaliptyczny horror sci-fi, choć jego fabuła nie jest zbyt 
odkrywcza. Jednak stylowe zdjęcia i wizja koszmarnej dystopii to są 
rzeczy, które przemawiają do mojej wyobraźni. 
Wszystkiego dobrego, Carl. Nagraj w końcu następcę "Mourning Sun".


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz