środa, 9 lutego 2022

Oszust z Tindera (2022) - recenzja

W ten weekend obejrzałem kolejny film dokumentalny Netflixa "Oszust z Tindera" (2022). Nie żeby mnie specjalnie interesowała jego tematyka, ale podobał mi się poprzedni film true crime w reżyserii Felicity Morris o Luce Magnottcie, mordercy i kanibalu z Kanady, który za wszelką cenę pragnął internetowego rozgłosu (zaczął od zabijania kotków, skończył na brutalnym morderstwie człowieka). Tematyka "Oszusta z Tindera" nie jest aż tak drastyczna i wciągająca. Fabuła dotyczy izraelskiego oszusta i szwindlarza Simona Levieva, który w latach 2017-19 rozkochał w sobie i oszukał kilka kobiet w Europie używając do tego tzw. schematu Ponziego (piramidy finansowej). Zmieniał personalia, chwalił się na Tinderze luksusem roztaczając wokół siebie aurę nadzianego młodego biznesmena. Kobiety, które w sobie rozkochał długo dawały wodzić się za nos. Leviev podrabiał paszporty, prawa jazdy, karty kredytowe, czeki i pozwolenia na lot. Udawał syna izraelskiego króla diamentów Leva Levieva. Oczarowywał szukające miłości na Tinderze kobiety drogimi podarunkami i kolacjami na pokładzie samolotów używając do tego środków finansowych, które pożyczyły dla niego wcześniejsze ofiary. Oszukiwał je wysyłając nowo poznanym kobietom zdjęcia siebie oraz rannego ochroniarza (notabene Polaka, który obecnie chce pozwać Netflix na ogromną sumę za szkody wizerunkowe, choć zapewne wiedział, iż bierze udział w perfidnym szwindlu i na to się godził) - rzekomych ofiar ataku ze strony tajemniczych wrogów, których nie było. W 2019 roku historię Simona nagłośnił norweski tabloid Verdens Gang. Simon został aresztowany w Grecji i skazany na 15 miesięcy więzienia w Izrealu za podrobienie paszportu. Wskutek pandemii koronawirusa wyszedł na wolność po 5 miesiącach i dalej lansuje się na Instagramie. Kara śmiesznie niska, gdyż jego ofiary z klasy średniej do tej pory zmagają się z długami, w które popadły. Tak to jest zaufać nieodpowiedniej osobie.

Simon na pewno umiał manipulować udając osobę, której grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, zatem potrzebuje ona jak najszybciej (najlepiej oczywiście dużych) pieniędzy. Czasem w podzięce wysyłał dawnym 'miłościom' podrobione czeki, po czym zrywał kontakt. Najważniejsze dla niego były luksusowe podróże, drogie imprezy np. na Mykonos i ciuchy oraz sypianie z pięknymi kobietami. Niestety na świecie byli, są i będą tacy cwaniacy jak Simon. Nie należy zbytnio ufać świeżo poznanym romantycznym partnerom czy przyjaciołom, którzy prawie od razu żądają od nas pieniędzy.

Oczywiście oszust wykorzystał zaufanie i empatię uwiedzionych kobiet. Działał metodycznie, choć w sposób powtarzalny. Jego zachowanie zasługuje na napiętnowanie w mediach społecznościowych, choć zbyt często mam niestety wrażenie, że oszuści, manipulatorzy, pseudocelebryci czy patostreamerzy są w sieci promowani jako osoby zaradne, umiejące zarabiać duże pieniądze. To oczywiście wina odbiorców ich treści, dzięki którym rosną ich zasięgi. W końcu posmak sukcesu finansowego, luksusu należy stale podtrzymywać na IG czy TikToku, nawet jeśli to oszustwo, mistyfikacja, starannie zaplanowana zagrywka pijarowska. Lgniemy do ludzi sukcesu jak muchy plujki do padliny, chcemy żyć i doświadczać tak jak oni, a oni doskonale umieją to wykorzystać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz