Dzicz 2014 dla mnie była jedną z najbardziej oczekiwanych tras w 2014 roku. Zarówno Furia, jak i Witchmaster promowały na niej swoje nowe albumy - "Nocel" i "Antichristus Ex Utero". Listopadowa trasa objęła szereg polskich miast począwszy od koncertu w Krakowie 6 listopada, a na koncercie katowickim 15 listopada skończywszy. Chłodny i nieprzewidywalny listopad jest odpowiednim miesiącem na taką trasę i nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o aluzję do "Martwej Polską Jesieni" Furii. Postanowiłem zatem odwiedzić gościnne progi Bazyla, by zobaczyć co też ciekawego Dzicz ma do zaoferowania. Po wejściu do klubu szybki rzut okiem na merchandise - zauważyłem płytki Arachnophobia Records, trochę fajnych CD można było znaleźć, ale zdecydowałem się na zakup ostatniego albumu Furii oraz na szykowną bluzę z kapturem, na nowy album Witchmaster nie starczyło mi już kasy. Innym razem.
Rogi to intrygujący jednoosobowy twór Bartka Rogalewicza. Miałem okazję już wcześniej załapać się na fragment występu Rogów przed koncertem Antigama, ale wówczas wysłuchałem ze dwa kawałki. Wczoraj miałem wreszcie sposobność doświadczyć koncertu Rogów w całości. Tak naprawdę ciężko mi zaszufladkować Rogi: wyczuwam w projekcie Bartka atawistyczną wściekłość Eyehategod i Grief, plemienne miażdżenie Neurosis czy pewne punkty styczne z tzw. Cascadian black metalem np. Wolves in the Throne Room. Niesamowite jest to z jaką wprawą Bartek gra jedną ręką na perkusji, drugą na gitarze i jeszcze potrafi się wydzierać. Czuję w tej muzyce spontan, brud, agresję, nade wszystko wolność twórczą. W dodatku scenografia na występie Rogów jest niesamowita: wysunięte na przód rogi jelenia, za nimi Bartek i jego instrumentarium do czynienia hałasu. Krótki, acz intensywny doom metalowy (?) rytuał Rogów znakomicie wpasował się w nieskrępowaną Dzicz.
Jakiś czas temu recenzowałem jak dotąd ostatni album Thy Worshiper "Czarna dzika czerwień" (2014) i bardzo mi się spodobał. Generalnie nie mam nic przeciwko łączeniu black metalu z folkowymi brzmieniami, gdyż często zagłębiam się w świat pogańskiego neofolka. W przypadku Thy Worshiper (jako że muzycy kapeli mieszkają w tej chwili w Dublinie) dochodzą do tego także wpływy muzyki celtyckiej. Czytałem relacje z koncertu Thy Worshiper na innych portalach i recenzenci raczej sceptycznie podchodzili do muzyki TW. Mnie natomiast ich koncert się podobał. Świetna praca perkusji i gitar, dużo plemiennej rytmiki, bogate aranżacje, doskonały balans pomiędzy brutalnymi wokalami Marcina Gąsiorowskiego, a delikatnym śpiewem Anny Malarz. Zgromadzona w Bazylu publika głośno domagała się "Zimy" z najnowszego albumu i ją otrzymała, co mnie ucieszyło, bo to jeden z moich ulubionych kawałków z "Czarnej dzikiej czerwieni".
Witchmaster promował na Dziczy 2014 swój najnowszy album "Antichristus Ex Utero" (2014), z którym zdążyłem się zapoznać po łebkach. Ich koncert to zdecydowanie najbrutalniejszy akcent tego tour. Bluźnierczy i agresywny sataniczny black/thrash Witchmaster skłonił zagorzałych fanów kapeli do szaleńczego pogo pod sceną. Swego czasu Witchmaster wraz z Anima Damnata i Throneum stanowiły esencję wulgarnego metalowego napierdalania. Szatan, szarganie świętości, perwersyjny seks i morze wypitego alkoholu - takie są oczywiste skojarzenia z Witchmaster. I nie chodzi mi tu tylko i wyłącznie o warstwę liryczną. Na scenie dwie nabite ludzkie czaszki i zwoje drutu kolczastego, eks-muzyk Profanum Bastis wyrzygujący bluźniercze liryki w trakcie chamskiej i brutalnej, acz momentami przebojowej black/thrash metalowej nawałnicy. Ogień i pożoga, a potem dymiące zgliszcza. Nie mam w głowie set-listy, ale na pewno zagrali "Satanic Metal Attack", "Trucizna", "Black Bondage Flagellation" i numer tytułowy z ostatniej płyty.
A Furia? Po raz kolejny katowiczanie udowodnili, że są doskonałym zespołem koncertowym. Zaczęli grać około 22.15 a skończyli krótko przed 23.30 coverem Darkthrone. Z set-listą Furii byłem wcześniej obeznany, także nie spodziewałem się żadnych niespodzianek, ale byłem ciekaw jak wypadną kawałki z "Nocel" (swoją drogą na pewno zrecenzuję tutaj tę płytę) na żywo. Z najnowszej płyty Furia zagrała "Opętaniec", "Zamawianie drugie" i "Ogromna noc", poza tym z wcześniejszych wydawnictw Furii należy wyróżnić "Są to koła", "Przechrzszczony" , "Płoń!", "Idzie zima" i "Kosi ta śmierć". Muzycy Furii wymalowani, z nagimi torsami w oparach mgły wyglądali dość przerażająco, chociaż uwaga ludzi niewątpliwie skupiała się na Nihilu. W trakcie koncertu Furii nie było tak intensywnego młyna jak przy Witchmaster, ale parokrotnie musiałem odpychać osoby, które na mnie wpadały albo je przytrzymywać, by nie upadły. Lubię muzykę leśnych dziadów z Furii, bo jest to specyficzny black metal. Wielowymiarowy, zagrany z pasją, pełen obłędu, wciągający. Nadto uwielbiam liryki Nihila, jego dziwaczne gry słów, bo można je interpretować wielorako (oczywiście jeśli ktoś zada sobie trochę trudu, by się w nie wczytać).
Generalnie fajny koncert: sporo rozmów towarzyskich, parę świeżo zapoznanych twarzy, sympatyczna atmosfera. Oby więcej takich tras w Poznaniu, bo pod kątem koncertów metalowych to miasto wypada słabiej niż Warszawa, Kraków czy Wrocław. Ciekawostką Dziczy 2014 była niewątpliwie pewna Japonka, która dzielnie uczestniczyła w każdym z koncertów trasy. Przed nią jeszcze dwa: Wrocław i Katowice. To się nazywa poświęcenie. Ja tymczasem czekam na gig islandzkiego Solstafir 16 listopada w Blue Note. :-)
Swoją drogą Metal Archives ogłosiło dzisiaj wpisanie kapeli nr 100 000 do bazy danych. I jak tu nie narzekać na nadmiar muzyki. :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz