niedziela, 30 listopada 2014

La Casa Dalle Finestre Che Ridono/ The House with the Laughing Windows (1976) - recenzja



















Opuszczony dom o śmiejących się oknach znajdujący się na skąpanej w słonecznych promieniach włoskiej prowincji. Krążą opowieści, że w jego pobliżu znikają ludzie. Przy odrobinie wysiłku związanego z kopaniem w pobliskiej ziemi można wydobyć na światło dzienne bielejące ludzkie kości. To w tym niszczejącym domostwie mieszkał ongiś Malarz Agonii Buono Legnani, dotknięty obłędem artysta obsesyjnie malujący martwych i umierających. Renowator sztuki Stefano (Lino Capolicchio) zostaje zatrudniony przez karłowatego Solmi (Bob Tonelli) do odrestaurowania fresku przedstawiającego mękę Świętego Sebastiana w lokalnym kościele znajdującym się w małej wiosce blisko Ferrara. Ów przerażający fresk autorstwa Legnaniego stanowi klucz do przerażającej tajemnicy z przeszłości, którą skrywa społeczność wioski. Antonio zabiera się do pracy. Zapoznaje wioskowego idiotę Lidio (Pietro Brambilla) i nawiązuje romans z nauczycielką, która ma zamiar opuścić wioskę. Przyjaciel Stefano, Dr. Antonio Mazza (Giulio Pizzirani) informuje restauratora, że odkrył mroczny sekret Malarza Agonii i mieszkańców wioski. Na krótko przed bezpośrednim spotkaniem z renowatorem Antonio umiera w tajemniczych okolicznościach. Policja zaprzestaje śledztwa orzekając samobójstwo. Wówczas Stefano sam zapragnie dotrzeć do prawdy. Nie ma dla niego miejsca w hotelu w którym dotąd przebywał, więc Lidio zabiera go do odosobnionej willi zamieszkiwanej tylko przez przykutą do łóżka starszą kobietę (Pina Borione). Szukając klucza do rozwiązania zagadki Stefano poznaje piękną Francescę (Francesca Marciano), substytut dotychczasowej nauczycielki, z którą zaczyna go łączyć intymny związek. Dziewczyna bez wahania wprowadza się do niego. Jednak dziwna i niepokojąca atmosfera domu w którym przyszło im zamieszkać zaczyna ich osaczać. Ktoś niszczy odrestaurowany fresk murarskim kwasem - wściekły Stefano postanawia opuścić wioskę wraz z Francescą. Lecz to pijany kierowca Coppola (Gianni Cavina) ujawni przed Stefano tajemniczy sekret domu o śmiejących się oknach. Sekret związany z szaleństwem Malarza Agonii, obecnością dwójki jego sióstr i namacalną psychozą strachu we wiosce.

"The House with the Laughing Windows" (1976) to horror perfekcyjny w każdym calu. Niezwykle sugestywny, atmosferyczny i niepokojący. Widziałem arcydzieło Pupi Avatiego trzykrotnie bądź czterokrotnie na przestrzeni lat (pierwszy seans w lipcu 2003 roku) i nadal nie mogę się nadziwić jak skutecznie ów skromny, by nie rzec staroświecki dreszczowiec potrafi zmrozić krew w żyłach. Atmosfera niepokoju i izolacji głównego bohatera zostaje wykreowana po mistrzowsku; Stefano absolutnie nigdzie nie może czuć się bezpiecznie. W "The House with the Laughing Windows" napięcie narasta powoli, acz z bezlitosną precyzją; niemal z każdego kadru zdaje się wyzierać coś nieokreślonego, budzącego grozę. Sprzyja temu genialna praca kamery - w sugestywnym horrorze Pupi Avatiego nie ma ani jednego zbędnego ujęcia. Całości dopełnia świetne aktorstwo oraz gęsta od niedopowiedzeń intryga. Niektórzy klasyfikują film Avatiego jako giallo, co nie jest do końca trafne. Owszem, mamy tutaj do czynienia z poszukiwaniem przez Stefano klucza do rozwiązania zagadki w odrealnionym, złowieszczym świecie, ale nie ma mordercy w czarnych rękawiczkach unicestwiającego swoje ofiary za pomocą brzytwy. "The House with the Laughing Windows" bliżej do "The Wicker Man" (1973) Robina Hardy'ego czy "Don't Look Now"/ "Nie oglądaj się teraz" (1973) Nicolasa Roega. W filmie nie brakuje także szokujących scen np. gwałtu dokonanego na Francesce przez wiejskiego głupka Lidio, niemniej nie ma tutaj mowy o nadmiernym epatowaniu brutalnością. Liczy się przede wszystkim przyczajona groza i złowieszcza atmosfera oraz detale za pomocą których Stefano usiłuje odkryć przerażający sekret wiejskiej społeczności. Do zapamiętania chociażby pełzające w lodówce ślimaki, odsłuch nagranego na taśmę głosu Buono Legnaniego czy zaskakujący finał. Uwielbiam "The House with the Laughing Windows" i zawsze będę chętnie wracał do tego filmu. Warto dodać, że "La Stanza Accanto" (1994) Fabrizio Laurentiego (do którego Pupi Avati napisał scenariusz) uchodzi za nieoficjalny sequel "Domu o śmiejących się oknach" - pewne podobieństwa fabularne są, aczkolwiek nader powierzchowne. Avati powrócił do horroru jeszcze dwukrotnie: w 1983 roku reżyserując intrygujący "Zeder", a potem dopiero w 1996 roku za sprawą "The Arcane Enchanter" (który z tego co pamiętam leciał przed laty na TVP2).

Jak wygląda dom o śmiejących się oknach w realu? Villa Boccaccini, Comacchio, Prowincja Ferrara, Włochy.

https://www.youtube.com/watch?v=77H0ISiKqaI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz