poniedziałek, 14 listopada 2016
Villmark/ Mroczny las (2003) - recenzja
Z horrorami mam podobnie jak z albumami ulubionych wykonawców muzycznych. Wybrane tytuły lubię odświeżać sobie po latach. Jakiś czas temu obejrzałem "Villmark 2" (2015) norweskiego reżysera Påla Øie i po seansie stwierdziłem że sequel jest nieco gorszy od oryginału pod kątem nastroju (choć w gruncie rzeczy to całkiem przyzwoity horror). "Villmark" z 2003 roku opowiada o fatalnej wyprawie w mroczne norweskie lasy - wyprawie, która się odbywa pod kątem przyszłego reality show. W skład wyprawy wchodzą boss produkcji Gunnar, dwójka przyjaciół z dzieciństwa Lasse i Per oraz dwie dziewczyny Elin i Sara. Posiadający leśną chatkę w ostępach Gunnar daje podopiecznym niezły wycisk. Groza zaczyna narastać gdy Lasse i Per odnajdują nad leśnym stawem pusty w środku namiot... i zwłoki utopionej w jeziorze kobiety. Co się czai w nieomal nieprzeniknionym mroku norweskiego lasu?
Lubię "Villmark" przede wszystkim za wiele znakomitych i atmosferycznych ujęć norweskiego lasu. Zawsze uważałem że w leśnych ostępach tkwi ogromny potencjał - wyobraźcie sobie np. jakiś dreszczowiec nakręcony w syberyjskiej tajdze. W "Villmark" doskonale uchwycono subtelny nastrój grozy, izolacji i tajemnicy. Akcja filmu jest dość powolna - to nie jest horror dla zwolenników makabry i hałaśliwych jump scares. Końcowe wytłumaczenie niepokojących wydarzeń w "Mrocznym lesie" być może było niepotrzebne (reżyser mógł postawić na całkowitą grę domysłów i dowolność interpretacji), ale tak czy owak "Villmark" ogląda się z zainteresowaniem. Oczywiście w trakcie powtórnego seansu nie mogłem się oprzeć wrażeniu że debiutancki horror Påla Øie był inspirowany słynnym norweskim deszczowcem "De Dødes Tjern" aka "Lake of the Dead" (1958) Kåre Bergstrøma, być może pierwszym norweskim horrorem w ogóle. W "Lake of the Dead" również mamy do czynienia z tajemnicą leśnego jeziora oraz chatką znajdującą się wśród leśnej gęstwiny. Jednak to dzięki "Dark Woods" (2003) norwescy filmowcy coraz częściej zaczęli realizować filmy grozy. Polscy filmowcy powinni wziąć z nich przykład, bo rasowe kino grozy (poza amatorskimi produkcjami krótkometrażowymi realizowanymi przez zapaleńców) obecnie praktycznie u nas nie istnieje. Na IMDb można znaleźć taką listę, ale wiele z tych produkcji trudno zaklasyfikować jako horrory (są tam np. thrillery kryminalne):
http://www.imdb.com/list/ls031368835/
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz