czwartek, 15 grudnia 2022

David Zimmer "Planeta wirusów" - recenzja

                            

Wpadła mi ostatnio w ręce dość krótka książka popularnonaukowa Davida Zimmera "Planeta wirusów" (wydawnictwo Copernicus Center Press) i stwierdziłem, że warto ją przeczytać, tym bardziej w dobie pandemii koronawirusa Sars-Cov-2, która jeszcze się nie zakończyła, choć straciła już swój impet. "Planeta wirusów" to kolekcja dwunastu wciągających esejów, które miały na celu przybliżyć wirusologię laikom. Przykładowo rozdział o wirusie mozaiki tytoniowej opisuje w jaki sposób doszło do odkrycia wirusów. W innym rozdziale dotyczącym rinowirusów dowiemy się w jaki sposób nasz układ odpornościowy (immunologiczny) broni się przed atakiem patogenów (świetny opis mechanizmów obronnych). Kolejny rozdział o wirusie ospy prawdziwej opisuje w jaki sposób ten groźny zarazek został eradykowany (wariolizacja i opracowanie szczepionek). W rozdziale o wirusie HIV (ludzkim wirusie niedoboru odporności) czytelnik dowie się w jaki sposób wirusy odzwierzęce (zoonotyczne) przeskakują na ludzkich gospodarzy i jakie są warianty odkrytego po raz pierwszy w 1981 roku wirusa HIV wywołującego chorobę AIDS (zespół nabytego niedoboru odporności). Rozdział o koronawirusie SARS-Cov-2 oprócz trzymającej w napięciu historii tego podstępnego patogenu, który tak mocno namieszał w gospodarkach na całym świecie oferuje także podstawowe informacje o wcześniejszych wybuchach epidemii koronawirusów SARS i MERS. Z kolei w eseju o wirusie gorączki Zachodniego Nilu jest mowa o jego wektorach, czyli komarach i o tym jak trudno jest pozbyć się tego zarazka (inne wirusy roznoszone przez komary to ZIKA i chikungunya). Czego jeszcze dowiemy się z "Planety wirusów"? Ano tego, że posiadamy w naszym ludzkim DNA tzw. endogenne retrowirusy. Autor usiłuje także odpowiedzieć w eseju o żyjących w oceanach mega-wirusach z dużymi genomami i tzw. wirofagach czy wirus jest organizmem żywym czy martwym. Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest prosta. Zimmer opisuje także przełomowe odkrycie bakteriofagów, czyli wirusów atakujących chorobotwórcze bakterie. Szkoda, że do najnowszej edycji "Planety wirusów" nie został dołączony esej o wirusie gorączki krwotocznej Ebola. W zamian mamy rozdział o koronawirusie Sars-Cov-2 wywołującym chorobę Covid-19. 

Generalnie świetne eseje wirusologiczne, które nie wymagają od czytelnika żadnego biologicznego przygotowania. Wady książki są dwie: brak rozdziału o afrykańskich wirusach zoonotycznych Ebola i Marburg oraz liczne drobne literówki. Niemniej jednak "Planetę wirusów" przeczytałem z żywym zainteresowaniem i zabrałem się za kolejną książkę: tym razem o sztucznej inteligencji (SI) - recenzja wkrótce. 

Z innej beczki: wczoraj dowiedziałem się, że kultowy w Poznaniu klub koncertowy u Bazyla zostanie zamknięty wskutek wypowiedzenia umowy najmu. Po prostu kurwa pięknie. Dziesiątki godzin spędzonych tam na koncertach i mnóstwo muzycznych wspomnień. Nie ukrywam, że szykowałem się na kilka bazylowych koncertów w 2023 roku (np. Origin i Monstrosity, Diary of Dreams, The Exploited, etc.), a tutaj taki nius. Poznań coraz bardziej podupada pod względem alternatywnej kultury, robi się nudny i zapyziały. Jak tak dalej pójdzie to koncerty metalowe czy gotyckie będą się tutaj odbywały bardzo rzadko. Upadek klubu u Bazyla w obecnej lokalizacji nie jest pierwszy, ani ostatni: wcześniej przestały funkcjonować Pogłos w Warszawie oraz Akademia we Wrocławiu. Jednakże klub u Bazyla był moim subiektywnym zdaniem najlepszym klubem koncertowym w Poznaniu. Miejscem, gdzie koncertowało mnóstwo mniej lub bardziej znanych zespołów sceny alternatywnej (punkowych, metalowych, gotyckich). Żywię nadzieję, że nie jest to definitywny koniec tego miejsca. 

Osładzając sobie nieco gorzkie poczucie rozczarowania zakupiłem w Empiku elegancką re-edycję "Dead Again" (2007) Type O Negative. Bardzo lubię ostatni album TON, gdyż jest to wypadkowa nieomal wszystkich muzycznych wpływów zespołu, bez zbędnych ambientowych wypełniaczy. Mamy na "Dead Again" kawałki szybkie, punkowe jak np. "Halloween in Heaven", w którym gościnnie zaśpiewała Tara z Lycia, ale też doom metalowe monstra z black sabatthowskimi riffami ("The Profit of Doom"). Kapitalna płyta oraz fajna dwupłytowa re-edycja Nuclear Blast dla fanów tego unikalnego zespołu oraz jego wokalisty Petera Steele'a (Steele zmarł 14 kwietnia 2010 roku). Nie wolno dopuścić do sytuacji, aby ten znakomity album znajdował się w cieniu także świetnych "Bloody Kisses" (1993) oraz "October Rust" (1998).

Odsłuch: https://www.youtube.com/watch?v=VMsyF6wItVs

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz