czwartek, 19 września 2013
Inbred/ Krwawa gościnność (2011) - recenzja
Fani brytyjskiego extreme gothic metalowego Cradle of Filth być może skojarzą Alexa Chandona, który nakręcił teledyski tej kapeli m.in. do "From the Cradle to Enslave", "No Time to Cry" czy "Her Ghost in the Fog". Gdzieś w mojej kolekcji DVD mam też debiutancki pełnometrażowy debiut Alexa Chandona, czyli niskobudżetowy horror "Cradle of Fear" (2001), gdzie jedną z głównych ról zagrał Dani Filth, a w epizodach brylowali ówcześni muzycy Cradle of Filth. "Inbred" to drugi w karierze Chandona horror; film, który można śmiało zaliczyć do nurtu hicksploitation (kino eksploatacji o wieśniakach), produkcja absurdalna w montypythonowskim stylu, pełna czarnego humoru i wyjątkowo krwawa.
Dwójka opiekunów trudnej młodzieży (Jeff i Kate) udaje się wraz z czwórką podopiecznych (troje chłopaków i nieśmiała dziewczyna) do zapyziałej wioski w hrabstwie Yorkshire (tak, tak! tam pod koniec lat 70-tych zabijał prostytutki słynny Rozpruwacz z Yorkshire, Peter Sutcliffe) zwanej Mortlake. Miejsce jest zaiste czarujące: niszczejące chaty, cmentarzysko starych pociągów w pobliżu pól, pub zwany Brudną Dziurą, gdzie przesiadują najgorsze wieśniackie męty. Tam nawet niewinne podlotki znęcają się nad żywym strachem na wróble. Dom do którego trafiają nasi bohaterowie jest w fatalnym stanie i wymaga gruntownego sprzątania. Po pierwszych porządkach grupka udaje się do pubu, gdzie zamiast piwa serwowana jest lemoniada. Nazajutrz pobudka wcześniej rano i wyprawa na cmentarzysko wagonów pociągowych. To tutaj dochodzi do pierwszej krwawej utarczki z palącymi zwierzęta wieśniakami. Ale to jeszcze nic... zabawa dopiero się zaczyna, a gościnność gospodarzy rozmyje się w strumieniach krwi.
W przypadku komediowych horrorów takich jak "Inbred" nie oczekuję wyszukanej rozrywki. Ma być krwawo, obrzydliwie i zabawnie. I tak właśnie jest. Celowo pomijam już prostacki i dziecinny humor w niektórych scenach, najwyraźniej taki był zamysł reżysera. Horror Chandona nie sili się na oryginalność: to zlepek motywów z "Teksańskiej masakry piłą mechaniczną" (1974) Tobe Hoopera, "Wybawienia" (1972) Johna Boormana, "Eden Lake" (2008) Rogera Watkinsa, "Wściekłych psów" (1971) Sama Peckinpaha, a także "Amerykańskiego wilkołaka w Londynie" (1981) Johna Landisa. Aktorstwo jest całkiem wiarygodne, menażeria zwyrodniałych wieśniaków wprawia w dobry humor, a efekty gore (np. odrąbywanie głowy tasakiem, miażdżenie czaszki końskim kopytem, eksplozje głów od strzałów ze strzelby, przecinanie uwięzionej w pułapce nóżki piłą mechaniczną) są profesjonalnie wykonane, mimo że widać, iż speców od charakteryzacji wspomagały komputery. Jeśli lubicie horrorowo-komediowe klimaty w stylu "Evil Aliens" (2006) czy "Tucker & Dale vs Evil" (2010) "Inbred" Alexa Chandona powinien przypaść wam do gustu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz