sobota, 28 września 2013
The Boogeyman (1980) - recenzja
No tak, "The Boogeyman" (1980) Ulli Lommela. Wspominam ten tytuł z pewnym rozrzewnieniem, gdyż jest to horror z czasów mojego dzieciństwa. Na pewno oglądałem go z kasety video pod koniec marca 2000 roku, zresztą przez pewien czas miałem ów dreszczowiec przegrany właśnie na kasecie. Nadeszła pora odświeżenia horroru Lommela z DVD, co też czynię z przyjemnością.
"Podobno jak zbijesz lustro to uwolnisz wszystko, co widziało."
Dzieciństwo rodzeństwa Willy i Lacey było traumatyczne. Matka umawiała się z kochankiem, który nie dość, że nader chętnie zakładał na twarz pończochę, to jeszcze znęcał się nad dziećmi. Którejś nocy chłopak matki przywiązuje Willy'ego do łóżka. Gdy już wychodzi z pokoju do sypialni Lacey podaje bratu kuchenny nóż. Ten bez litości morduje kochanka w trakcie czułego rendez vous z matką. Mija 20 lat. Willy i Lacey dorośli. Lacey (Suzanna Love, ówczesna żona reżysera) wyszła za mąż i ma małego synka. Nadal prześladują ją koszmary tamtej nocy. Z kolei Willy (Nicholas Love) od czasu morderstwa nie odezwał się słowem. Lacey wraz z mężem odwiedza psychiatrę, którego gra ikona horroru, John Carradine. Tam zostaje opętana przez zjawę zabitego mężczyzny. Psychiatra radzi jej, aby w ramach terapii udała się do domu rodzinnego, gdzie dawno temu doszło do zbrodni. W czasie wizyty Lacey tłucze lustro, w którym czai się tytułowy boogeyman. Mąż Lacey zabiera zniszczone lustro ze sobą (po co?) i skleja je. Na miejscu pozostaje jednak odłamek szkła, który 'ożywa' i uśmierca trójkę domowników. Każdy, kto zetknie się z tym kawałkiem szkła ginie. Albo tak jak Lacey zostanie opętany przez demona tkwiącego w lustrze. Aby pozbyć się zła trzeba wezwać księdza-egzorcystę...
Podoba mi się centralny motyw filmu: lustro, które widzi co się wydarzyło w przeszłości i mści się za śmierć. Generalnie "The Boogeyman" Ulli Lommela można określić jako paranormalny slasher obficie czerpiący z "Halloween" (morderstwo dokonane przez dziecko), "The Amityville Horror" (domostwo, w którym zamieszkują Willy i Lacey) oraz "Egzorcysty" (sceny końcowe). Oprócz tego "Suspiria" Dario Argento (operowanie kolorami). W fabule jest mnóstwo nielogiczności, chociażby motywacja mordercy tkwiącego w lustrze nie jest jasna, aktorstwo bywa przeciętne, niemniej "The Boogeyman" oferuje sporo niepokojącej atmosfery, czemu sprzyjają udana ścieżka dźwiękowa i doskonałe zdjęcia. Sceny morderstw wprawiają w zdumienie: dziewczyna wbija sobie nożyczki w krtań, rama okienna uderza małego chłopca w głowę, do tego jeszcze 'krwawy' pocałunek dwójki nastolatków w samochodzie, itd.. Sporo niezłych ujęć z pierwszej perspektywy plus bicie serca i oddech, które towarzyszą scenom grozy. Dziwię się BBFC, która umieściła "The Boogeyman" (1980) na osławionej liście 'video nasties'. Cenzorom nie podobało się ujęcie roznegliżowanej i zakrwawionej kobiety w wannie oraz ciąganie Lacey w bieliźnie po podłodze i przywiązywanie do łóżka.
Z sequelem "Boogeyman II" (1983) Bruce'a Pearna i Ulli Lommela jest niezła jazda (pomijając absurdalne sceny śmierci np. przy użyciu rury wydechowej czy szczoteczki do zębów oraz 40 minut scen z "The Boogeymana"). Początkowo Lommel nie chciał nakręcić sequela, ale w końcu się zgodził, po czym powstał zabawny gniot. Lecz w 2002 roku Lommelowi było jeszcze mało. Niezadowolony z "Boogeymana II" nakręcił wersję "Redux" to znaczy pozostawił footage z "The Boogeymana", a także z sequela (ten jest w trybie fast-forward) i dokręcił 15 minut nowego materiału w którym kryjąc się za okularami przeciwsłonecznymi jest przesłuchiwany przez policję (spoza kadru!) w sprawie morderstw z "The Boogeymana" (1980). Unikać "Redux" jak ognia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz