czwartek, 14 kwietnia 2016

Omophagia, Methedras, DarkRise, Incantation i Morgoth w Bazylu, 13.04.2016 (fotorelacja)



















Obrodziło w kwietniu koncertami na których chciałem być bądź przynajmniej zakładałem że będę. Odpuściłem niestety sobie zarówno Merkabah, Entropia i Ampacity 10 kwietnia w Poznaniu, jak i Trepaneringritualen, Bolzer i Destroyer 666 we Wrocławiu (w tym drugim przypadku spóźniłem się z zakupem biletu, zatem nie było większego sensu jechać - od znajomych słyszałem że było świetnie). Gorguts, który zagrał 11.04.2016 w Warszawie też chciałbym kiedyś zobaczyć na żywo. Jednak powiedziałem sobie że gigu Morgoth i Incantation w Bazylu 13 kwietnia nie odpuszczę chociażby dlatego że obie death metalowe kapele bardzo szanuję. Nadarzyła się przy tym okazja spotkać się z jednym znajomym z Legnicy i łyknąć z nim wódeczki, zawrzeć nowe znajomości i pogadać z basistą Incantation (jego ulubiona polska kapela metalowa to Graveland).

Tym razem nie zadałem sobie trudu przesłuchać w domu trzy pierwsze supporty, a mianowicie Omophagia, Methedras i Darkrise. Żaden z nich mnie jakoś nie zachwycił, choć źle nie było. Tak więc w ogromnym skrócie: 1) Omophagia - solidny death metal grany przez piątkę Szwajcarów w korporacyjnych garniturach. Image muzyków trochę kojarzył mi się z Akercocke. Niestety spóźniłem się trochę na ich krótki gig podczas którego promowali najnowszy album "In the Name of Chaos" (2016). Prędzej czy później obadam bliżej ich muzykę. 2) Methedras - na koncert włoskich thrash metalowców z Methedras tylko zerknąłem. Kapela aktywna jest od 1999 roku, nagrała już cztery długograje (ostatni "System Subversion" w 2014 roku). Ich chwilami dość melodyjny groove thrash metal nie do końca mnie przekonał. W połowie gigu wyskoczyłem po piwo i przy okazji trochę pogadałem z basistą Incantation (mega-sympatyczny człowiek, chciałem też dorwać Johna McEntee, ale jakoś się potem nie udało). 3) DarkRise - Według Metal Archives Szwajcarzy z DarkRise grają brutal death metal. Muszę przyznać że to całkiem solidna, nowoczesna i brutalna death metalowa sieczka, acz chwilami dość wpadająca w ucho i melodyjna. 18 marca 2016 roku ukazał się piąty album Szwajcarów z DarkRise "Fear, Hate & Corruption" (2016), z którego Szwajcarzy zaprezentowali parę kawałków. Ich koncert obejrzałem niemal do końca wychodząc dopiero na ostatnim numerze, by zaczerpnąć świeżego powietrza.

Death metalowcy z Incantation rozpoczęli koncert jakoś po 21 i zagrali łącznie 35-minutowy gig. Ponad 25 lat na scenie metalowej i nadal czuć w posępnym i grobowym death metalu Inkantacji pasję i szczerość. Dopiero w trakcie gigu Incantation pod sceną zrobiło się piekielnie, zwłaszcza w trakcie szybszych i gwałtownych fragmentów. Mnie osobiście w death metalu Incantation najbardziej odpowiadają potężne, ocierające się o death doom wolne fragmenty kompozycji kreujące okultystyczną atmosferę horroru i bluźnierstwa. Zespół gitarzysty i wokalisty Johna McEntee od lat konsekwentnie pozostaje wierny swoim death metalowym korzeniom i dzięki temu zjednał sobie oddaną rzeszę fanów na całym świecie. Doskonałe, perfekcyjnie zagrane kompozycje, monstrualny ciężar, zwyrodniała i niezwykle zagęszczona atmosfera, mrok rodem z najgłębszych otchłani. Bardzo lubię Incantation i gdy przyjadą po raz kolejny na koncert do Polski postaram się być. Jedyny minus to krótki koncert - 35 minut gigu Inkantacji to trochę mało. Dokładna set-lista? Nie mam pojęcia, ale kości miażdżyły wczoraj między innymi "Carrion Prophecy", "Nefarious Warriors", "Emaciated Holy Figure", "The Ibex Moon", "Vanquish In Vengeance", "Shadows of an Ancient Empire", "Impending Diabolical Conquest" czy "Unholy Massacre". Niestety dowiedziałem się że Incantation skrócili swój set o trzy kawałki. Szkoda.

Niemców z Morgoth nigdy wcześniej nie miałem okazji widzieć na żywo, ale muszę przyznać że ich koncert był wyborny. Morgoth za sprawą wczesnych dem oraz dwóch albumów "Cursed" (1991) i "Odium" (1993) stał się kapelą szanowaną - zwłaszcza wśród starszych wiekiem wyjadaczy metalu. Gdy te albumy się ukazywały byłem smarkaczem, który jeszcze nie słuchał metalu - zapoznałem się z nimi o wiele później. Po kilku latach niebytu na scenie w 2010 roku Morgoth reaktywował się - z wieloletnim wokalistą Marc'em Grewe w składzie wydali jednak jedynie singiel "God Is Evil" (2012). Na najnowszym bardzo udanym albumie Morgoth "Ungod" (2015) obowiązki wokalne Grewe przejął Karsten Jäger z Disbelief. I stał się zmiennikiem prawie nie do rozpoznania. Czytałem w sieci opinie że "Ungod" to najlepszy materiał Morgoth w ogóle! Koncertowo Morgoth dał wczoraj z siebie wszystko. Mocny, pełen energii i agresji koncert, w którym przeplatały się stare kawałki Morgoth z najnowszymi numerami z "Ungod". Rozszalała widownia domagała się "Isolated" i na sam koniec gigu ten utwór dostała. Fajnie że Morgoth wrócił - oby na jak najdłużej. Set-lista: "House of Blood", "Black Enemy", "Traitor", "Suffer Life", "Under the Surf", "God Is Evil", "Resistance", "Burnt Identity", "Snakestate", "Body Count", "Sold Baptism", "Nemesis", "Isolated" i zagrany na bis "Voice of Slumber".

3 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiele rzeczy usłyszałam dzięki Twojemu blogowi. Fajnie się czyta, w wielu kwestiach się zgadzamy i mamy podobny gust - może dlatego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ozimina. Trochę zaniedbuję ostatnio tego bloga, gdyż na głowie mam inne sprawy. Niemniej fajnie że ktoś tu od czasu do czasu zagląda i zostawia komentarze. Pozdrawiam z Poznania.

      Usuń