czwartek, 11 sierpnia 2016

The Shallows/ 183 metry strachu (2016) - recenzja

Spragniony dobrego survival/animal attack horroru wybrałem się ostatnio do kina by zobaczyć "183 metry strachu" w reżyserii Jaume Collet-Serra. Blake Lively wciela się w "The Shallows" w postać studentki medycyny z Teksasu Nancy Adams. Dziewczyna udaje się do Meksyku, by odnaleźć plażę, którą ongiś upodobała sobie jej matka. Po odnalezieniu malowniczego skrawka piachu Nancy rozpoczyna surfowanie. Zaczyna zapadać wieczór. Studentka postanawia złapać ostatnią falę i zostaje ugryziona przez krążącego w wodzie rekina. Obficie krwawiąc z nogi Nancy znajduje schronienie na niewielkim kawałku skały w pobliżu którego znajduje się boja. Udaje jej się zaszyć ranę, po czym zaczyna wzywać pomoc. Krwiożerczy rekin czyha na nią pod wodą patrolując teren.

Pamiętam dwa wcześniejsze horrory hiszpańskiego reżysera Jaume Collet-Serry, a mianowicie "Dom woskowych ciał" (2005) oraz "Sierota" (2009). Oba przypadły mi do gustu, zatem tego samego oczekiwałem od "183 metry strachu". I się nie zawiodłem, ponieważ "The Shallows" to całkiem przyzwoity survival horror. Oczywiście nie ma co porównywać go do "Szczęk" (1975) Stevena Spielberga, filmu doskonałego i po dziś dzień imitowanego dziesiątki razy. Zwłaszcza w ostatnich latach mamy modę na absurdalne horrory o rekinach np. "Zombie Shark", "Roboshark", "Sharktopus", "Swampshark", "Jurassic Shark" czy "Shark Exorcist". W odróżnieniu od tych niskobudżetowych produkcji "The Shallows" chociaż próbuje być filmem na serio, co trzeba zauważyć i pochwalić. Horror Jaume Collet-Serra skupia się na próbach przetrwania Blake Lively na niewielkiej, wystającej z morza skale. Jedynym towarzyszem studentki staje się mewa ze zranionym skrzydłem. Blake usiłuje ocaleć za wszelką cenę i działa wyławiając chociażby kask pechowego surfera z wciąż sprawną kamerką GoPro. Muszę przyznać że "The Shallows" jest filmem znakomicie zrealizowanym, czego przykładem są podwodne zdjęcia oraz ujęcia z GoPro. Film nie został jednak nakręcony w Meksyku, ale w Australii (konkretnie na wyspie Lord Howe i wokół niej). Sporo suspensu i adrenaliny oraz zapadająca w pamięć scena z bioluminescencją meduz. Miłe zaskoczenie, choć nie należy oczekiwać od "The Shallows" realizmu. Na koniec zachęcam do przeczytania poniższego wywiadu z biologiem morskim specjalizującym się w rekinach.

http://www.smithsonianmag.com/science/qa-diving-deep-killer-shark-science-shallows-180959530/?no-ist

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz