sobota, 6 maja 2017
Koncert The Body w Lesie, 05.05.2017 (fotorelacja)
Tym razem wybrałem się do Lasu (Off-Garbary), by zobaczyć amerykański duet The Body. Las to miejsce specyficzne niemalże w całości otoczone przez opuszczone budynki. Jest to także jedna z najaktywniejszych koncertowo miejscówek w Poznaniu - praktycznie codziennie mają tam miejsce alternatywne koncerty. Występowali w Lesie m.in. Francuzi z Dirge, Aluk Todolo czy właśnie The Body. Gdybym mieszkał bliżej i miał więcej czasu to pojawiałbym się na Off-Garbarach regularniej. W planach miałem też spotkać ze znajomym z Wrocławia, który uwielbia The Body i od paru lat eksploruje opuszczone miejsca. Była zatem okazja poruszyć temat Urban Exploration (miejskiej eksploracji) z której skwapliwie skorzystałem.
Aktem otwierającym był duet młodzieńców z Nowego Jorku Uniform oferujący słuchaczom intensywną i hałaśliwą mieszaninę harsh noisu, industrialu, metalu i power electronics. Niestety nie było mi dane zbyt długo posłuchać Uniform, gdyż wyszedłem ze znajomymi z Lasu na pogaduchę. Inna sprawa że występ Uniform mnie nie porwał. Tak czy owak właśnie przesłuchuję sobie na bandcampie ich drugi album "Wake in Fright" (2017) pisząc tą króciutką relację. Jego tytuł to oczywiste skojarzenie z arcydziełem australijskiego kina outback "Wake in Fright" (1971) Teda Kotcheffa.
Metal Archives charakteryzuje muzykę The Body jako eksperymentalny doom metal/sludge/noise/industrial - to potężna i katartyczna, acz fascynująca dawka muzycznej mizantropii. Zespół od 1999 roku tworzą perkusista Lee Buford oraz gitarzysta/wokalista Chip King, jednak wczoraj mieliśmy do czynienia z gigiem elektronicznym (czyli zero gitar i perkusji). Koncert The Body był jednak porażająco intensywnym (choć krótkim) doświadczeniem. To był industrialno-noisowy, okraszony niepokojącymi wizualizacjami koszmar z kilkoma chwilami na wyciszenie. Obecnie The Body stał się tworem bardziej piosenkowym i jakby odrobinę bardziej przyswajalnym - w ich brutalnym sludge doomie odnajdziemy wpływy industrialu, noisu, drone'a czy nawet hip-hopu. Nadal jest to jednak muzyka abstrakcyjna, odważna, eklektyczna. Zresztą poświećcie kilka godzin na przesłuchanie ich bogatej dyskografii, a niejeden raz będziecie zaskoczeni. Z ciekawości przyglądałem się widowni, która zapewne nieprzypadkowo znalazła się na koncercie The Body. Frekwencja całkiem spora (około 70-80 osób, na pewno mniej niż 100), wśród fanów zdarzały się też dość liczne kobiety (np. zwróciłem uwagę na dwie młodziutkie niewiasty stojące z boku tuż przy scenie - jak widać obłąkana muzyka The Body przemawia nie tylko do płci brzydkiej). The Body wkrótce wypuści kolejne dwa materiały, które mają już nagrane (kumpel robił z nimi wywiad). Warto będzie na nie czekać. Co jeszcze? Wspominałem już że koncert Amerykanów był bardzo krótki - nieco ponad pół godziny. Po jego zakończeniu z tego powodu miałem niedosyt, gdyż wkręciłem się w te niesamowite dźwięki. Ale wspomnienia w formie zdjęć i nagrań pozostaną. :-)
Tymczasem niech słowo stanie się Ciałem:
https://thebody.bandcamp.com/
Fragmenty hałasu The Body:
https://www.youtube.com/watch?v=EpSijoY070s
https://www.youtube.com/watch?v=TIKNGZ0U7Q0
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz