piątek, 10 maja 2019

Thijs H. - morderca właścicieli psów z Holandii?



















Zerkając na statystyki tego bloga najczęściej czytane były moje teksty o morderstwach, samobójstwach, zniknięciach i zagadkowych zgonach. Myślę że co pewien czas będę wracał do takiej tematyki, choć po prostu brakuje mi czasu, by częściej aktualizować tego bloga. Tym razem świeża sprawa kryminalna z Holandii, która mnie zaintrygowała 'nietypowym' doborem ofiar mordercy. Co o niej do tej pory wiemy?

W sobotę 4 maja 56-letnia Japonka wychodzi ze swojego domu w Scheveningen pomiędzy 14.30 a 15.00 po południu. Codziennie wyprowadza swoje dwa psy: jeden z nich (czarny labrador) jest niepełnosprawny i potrzebuje chodzika. O godzinie 15.40 na zwłoki kobiety natyka się przechodzień. Leżą w krzakach w Galgenpad, ciała pilnują oba psy. Morderca dopadł ofiarę i zadźgał.

W poniedziałek na terenie wrzosowisk w Brunssummerheide, Limburg odnalezione zostają zwłoki dwóch innych osób wyprowadzających psy: 68-letniego mężczyzny i 63-letniej kobiety. Oba ciała z ranami kłutymi na ciele znajdują się blisko siebie, w pobliżu obu krążą psy zamordowanych zabrane potem przez psi ambulans.

Holenderska policja rozpoczyna poszukiwania osoby podejrzanej. W środę wieczorem w Limburgu zatrzymany zostaje 27-letni student Thijs H. Wcześniej policja ostrzega przed potencjalnym sprawcą 'w mentalnie niestabilnym stanie'. 27-latek mieszka w Hadze, studiował antropologię kulturową na Uniwersytecie w Leiden, posiada dyplom ukończenia ekologii przemysłowej z Uniwersytetu Delft. Podejrzany Thijs H. może kontaktować się jedynie ze swoim adwokatem. Koledzy ze studiów opisują go jako inteligentnego i uprzejmego, ale posępnego i smutnego człowieka. Młoda kobieta opisała jak Thijs H. szedł za nią gdy spacerowała z psem na wrzosowisku Brunssummerheide (na zdjęciu). Zaniepokoiła się gdyż nie prowadził ze sobą psia, miał dziwne spojrzenie i niepokojący śmiech. Inny świadek naoczny z Limburga opowiedział że Thijs H. po prostu stał z rękoma w kieszeniach i rozglądał się wokół siebie.

Przypomina mi się głośna sprawa kryminalna z Katowic z 9 listopada 2016 roku. 62-letnia kobieta Danuta B. ginie zamordowana w parku Kościuszki 20 minut po wyjściu na spacer z psem. Morderca zamordował ją nożem, o czym świadczyły rany kłute i podcięte gardło. Śledztwo umorzono wskutek niewykrycia przypadkowego sprawcy. Analogia nasuwa się sama.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz