środa, 28 lipca 2021

Sombre/ Dark (1998) - recenzja

                                                      
Francuski eksperymentalny serial killer movie "Sombre" jest w dosłownym tego słowa znaczeniu filmem mrocznym. Odświeżyłem ten psychologiczny horror po prawie 12 latach od ostatniego seansu i jestem pod wrażeniem, choć lojalnie uprzedzam: nie każdemu widzowi pełnometrażowy debiut Phillipe'a Grandrieuxa przypadnie do gustu. Wielu wielbicieli kina zapewne odrzuci minimalistyczna narracja, niewielka ilość dialogów czy nerwowa, rozmazana ciemność, w której tonie ten w dużej mierze nocny film uniemożliwiając chociażby dokładne przyjrzenie się scenom morderstw. Niektóre sceny jazdy samochodem w poszukiwaniu ofiar zahaczają wręcz o koszmar na jawie. 

Marc Barbe wciela się w "Dark" w postać sfrustrowanego seksualnie seryjnego mordercy prostytutek. Jean reaguje eksplozją agresji i morderczymi skłonnościami na każdy przejaw kobiecej seksualności. Można go uznać za współczesnego wilkołaka, który urządza nocne polowania na trudniące się prostytucją kobiety. W końcu Jean styka się z Claire (Elina Lowensohn), dziewczyną nierzeczywistą, delikatną, niewinną seksualnie. Mimo morderczych impulsów pomiędzy Jeanem a Claire rodzi się traumatyczna miłość, która jest jednak z góry skazana na niepowodzenie. Ponieważ bestii drzemiącej w Jeanie nie da się ucywilizować. Ta bestia i tak zatraci się w ciemności i morderczym szale.

"Sombre" to na pewno film minimalistyczny, oniryczny i niekonwencjonalny - nawet w porównaniu do niedawno recenzowanego "Angst" (1983) czy "Henry: Portrait of a Serial Killer" (1986). Nie trzyma w napięciu jak dwa przytoczone kryminalne horrory, aczkolwiek potrafi hipnotyzować. Zawiera także sporo odniesień do mrocznych bajek i klasycznych już dzieł grozy: Czerwony Kapturek i Wilk, narzeczona monstrum Frankensteina, Piękna i Bestia. 

Na uwagę zasługuje scena, w której podpita Claire tańczy w obecności trójki mężczyzn, w tym Jeana do "Bela Lugosi's Dead" brytyjskiej grupy post-punkowej Bauhaus. Ten swoisty hymn muzyki gotyckiej zespół odegrał na żywo w otwierających scenach "Zagadki nieśmiertelności" (1983) Tony'ego Scotta. W "Sombre" pojawia się także melancholijna elektropunkowa muzyka Alana Vegi (duet Suicide). 

Rekomendacja muzyczna (nie, nie będzie to Bauhaus) - Les Enfants de l'Ombre (The Shadow Children) - mało znany francuski zespół post-punkowy/zimnofalowy. Jedyny ich materiał to pięcioutworowy album "La Haine Rôde Et Nous Guette", który ukazał się w 1988 roku plus pojedynczy kawałek na kompilacji "Mea Pulpa" z 1989 roku. Potem Dzieci Cieni przestały istnieć. A muzyka? Mroczna, wciągająca, melancholijna, nieco teatralna, z intrygującymi żeńskimi (?) wokalami. 

https://www.youtube.com/watch?v=5qhbDROEE4I

https://www.youtube.com/watch?v=HsXJSKWf660

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz