piątek, 21 stycznia 2022

Stage Fright (2014) - recenzja

                                                 
20 stycznia 2022 roku w wieku 74 lat zmarł Meat Loaf. Moja znajomość jego muzyki jest mizerna i ogranicza się do pamiętania kilku jego przebojów, aczkolwiek muszę przyznać, że ten artysta miał całkiem imponującą karierę filmową. Oprócz wystąpienia w kultowym dla subkultury gotyckiej "The Rocky Horror Picture Show" (1975) zagrał także w kilku horrorach min. w humorystycznym i ociekającym krwią mariażu slashera i musicalu "Stage Fright" (2014), w którym ukryty za maską kabuki morderca będący fanem hard rocka i heavy metalu wyrzyna ekipę obozowego teatru muzycznego przed i w trakcie spektaklu "Haunting of the Opera".

Sporo zabawnych i wpadających w ucho piosenek oraz świetny kostium mordercy (Metal Killer). Dobra obsada (zwracają na siebie uwagę zwłaszcza Minnie Driver i Meat Loaf), krwawe sceny morderstw oraz trochę wyrazistych nawiązań do obozowych slasherów i "Carrie" (1976) Briana De Palmy, "Hellraiser" (1987) Clive Barkera czy "The Texas Chainsaw Massacre" (1974) Tobe Hoopera. Tożsamość mordercy bardzo łatwo odgadnąć, ale nie jest to zarzut. Polubiłem ten absurdalno-parodystyczny slasher/musical w odróżnieniu od słabego i na siłę feministycznego rimejku "Black Christmas" z 2019 roku. 

Nie mylić z jednym z moich ulubionych włoskich slasherów/gialli z lat 80-tych "Stagefright" aka "Aquarius" (1987) w reżyserii Michele Soavi. Tam z kolei pojawia się morderca w masce sowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz