niedziela, 9 stycznia 2022

The Image (1967) - recenzja

Skoro 8 stycznia minęła rocznica narodzin wybitnego artysty Davida Bowie, a 10 sierpnia minie rocznica jego śmierci (10 I 2016) postanowiłem zrecenzować "The Image" - jego aktorski debiut i krótko napisać o związku Bowie z kinem grozy, niesamowitości i fantasy.

Nakręcony w ciągu trzech dni we wrześniu 1967 roku i utrzymany w estetyce psychodelicznego horroru film krótkometrażowy o artyście (Michael Byrne), którego dzieło w postaci inkarnacji obrazu młodziutkiego Davida Bowie powraca do życia. Młody malarz próbuje tego pięknego, przypominającego manekina/żywego trupa młodzieńca unicestwić - najpierw przy pomocy rzymskiego posążka, potem noża. Jednak obraz nie chce umrzeć... 

Fajnie nakręcony, oniryczny i psychodeliczny horror od reżysera sadystycznego "Mark of the Devil" (1970), filmu o procesach wiedźm w XVIII wiecznej Austrii. Akcja "The Image" toczy się w trakcie posępnej deszczowej nocy, co tylko podkręca nastrój tego króciutkiego dreszczowca. Zero dialogów, w zamian sporo niepokojącej muzyki i ekspresjonistycznej kolorystyki. Intrygująco pokazany motyw doppelgängera budzący skojarzenia z "Portretem Doriana Graya" Wilde'a. Zarówno Byrne, jak i androgyniczny Bowie na plus. Na Youtube można obejrzeć także wersję koloryzowaną. W sumie obie wersje mi się podobają (zarówno ekspresjonistyczna czarno-biała, jak i kolorowa).

O przyjaźni Davida Bowie z maestro włoskiego horroru Dario Argento i o genialnej roli piosenkarza jako umierającego wampira w "Zagadce nieśmiertelności" (1983) Tony'ego Scotta już tutaj pisałem. Fani artysty powinni też odszukać (jest na Vimeo) "Pierrot in Turquoise or The Looking Glass Murders" (1970) - surrealistyczny spektakl teatralny z trzema upiornymi mimami i śpiewem Bowiego jako Cloud. Lubię też jego występ i zaśpiewanie "Heroes" w "My, dzieci z dworca Zoo" (1981) Uli Edela oraz krótki, acz cholernie wyrazisty epizod u Davida Lyncha w "Twin Peaks: Ogniu krocz za mną" (1992). Szkoda, że David nie pojawił się choćby epizodycznie w innych filmach Lyncha oraz nigdy nie zagrał w jakimś giallo Argento. Oczywiście trzeba też wspomnieć o występie Bowiego u Jima Hensona w familijnym fantasy "Labirynt" (1986). Muszę też kiedyś obejrzeć węgierski dramat fantasy "Büvös vadász" aka "Magiczne kule" (1994) - stosunkowo mało znany baśniowy film, który Bowie wyprodukował. 

OK, nie będę sobą jak nie wrzucę coś smutnego z Bowiego. Wybór "Blackstar" (2016) byłby zbyt oczywisty, choć to zdecydowanie najbardziej poruszający album tego artysty-innowatora (artysty wizualnego, aktora, muzyka, teoretyka kultury), jego rozstanie raz na zawsze z doczesnością. To może przykładowo "Slow Burn", "Heathen", "Word on Wing", "No Plan", "Subterraneans", "Ashes to Ashes", "Where Are We Now?", "Bring Me the Disco King", "Always Crashing in the Same Car", "Shadow Man"  czy "The Loneliest Guy"?

https://www.youtube.com/watch?v=x6MDhtBEmCs 

https://www.youtube.com/watch?v=NSEhQfGlM8w 

https://www.youtube.com/watch?v=hmtL3RxiVjc 

https://www.youtube.com/watch?v=xIgdid8dsC8 

https://www.youtube.com/watch?v=FVY2ERXkNgY 

https://www.youtube.com/watch?v=du_pVBhT4DE 

https://www.youtube.com/watch?v=QWtsV50_-p4 

https://www.youtube.com/watch?v=oqv-NXxIU38 

https://www.youtube.com/watch?v=-m30aaI5Yf8 

https://www.youtube.com/watch?v=MOVD_VgnBKQ 

https://www.youtube.com/watch?v=rYlsdigdswA 

https://dtbbth.blogspot.com/2021/01/david-bowie-i-dario-argento-na-wspolnej.html

Warto jeszcze dodać w ramach ciekawostki, że w remake'u "Suspirii" (2018) pojawia się fotografia Davida oraz Drzewa Życia Kabały z 1974 roku autorstwa Steve'a Schapiro. Muzyk interesował się judaizmem w latach 70-tych (dwie jego wczesne największe inspiracje muzyczne to żydowscy muzycy Lou Reed i Bob Dylan), zresztą jego wieloletnia podróż spirytualna objęła oprócz Kabały także tybetański buddyzm, chrześcijański mistycyzm czy okultyzm (ezoteryczne książki Alesteira Crowleya).

https://www.theatlantic.com/photo/2016/04/Capturing-David-Bowie/478371/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz