czwartek, 9 czerwca 2016

Zombi 2/ Zombie (1979) - recenzja

"Zombie" Lucio Fulciego był jednym z moich pierwszych horrorów Lucio Fulciego, który widziałem na polskim VHS-ie prawie 16 lat temu. Tym pierwszym filmem włoskiego Maestro Gore był "Dom przy cmentarzu" (1981), który wydał w Polsce na VHS Imperial. Miło mi się wraca do horrorów Fulciego co pewien czas, tym bardziej że dopiero niedawno wzbogaciłem się o DVD "Zombie". "Zombi 2" to bez wątpienia najbardziej znany horror Fulciego obok "The Beyond". Jacht-widmo (posłaniec apokalipsy) wpływa do Nowego Jorku. Na pierwszy rzut oka na pokładzie nie ma nikogo żywego. Na pokład jachtu dostaje się dwójka nowojorskich policjantów patrolujących wybrzeże. Jeden z nich ginie zamordowany przez ukrytego na dole żywego trupa. Koledze zabitego udaje się zastrzelić zmartwychwstańca. Córka właściciela jachtu Anne Bowles (Tisa Farrow) oraz reporter Peter West (Ian MacCulloch) płyną na karaibską wyspę Matool, by odnaleźć ojca dziewczyny. Na tropikalnej wyspie eksperymenty medyczne prowadzi doktor Menard (Richard Johnson)... i grasują po niej ożywione przez magię voodoo trupy.

Nie do końca się zgadzam z tym że "Zombie Flesh Eaters" stanowi kopię "Świtu umarłych" (1978) George'a A. Romero. Sam Fulci w wywiadach wielokrotnie mówił iż zainspirował go klasyczny film grozy z lat 40-tych "I Walked with a Zombie" Jacquesa Tournera. Nie da się ukryć że to dzięki "Zombi 2" Lucio Fulci stał się znany poza granicami ojczystych Włoch. W "Zombie" odnajdziemy masę niezapomnianych sekwencji na przykład podwodny pojedynek zombie z rekinem czy słynną scenę w której drewniana drzazga przebija gałkę oczną Olgi Karlatos, filmowej żony Richarda Johnsona. Na mnie osobiście największe wrażenie wciąż wywiera scena rozerwania gardła Auretty Gay przez wygłodniałego trupa. Śmiało można powiedzieć że głównym spoiwem "Zombie" są mocne sceny gore, które wykonał spec od charakteryzacji Gianetto de Rossi. Trudno też nie zauważyć że to Włosi zapoczątkowali naprawdę odrażający make-up zombies. W "Zombi 2" Fulciego żywe trupy rozkładają się i są toczone przez larwy w odróżnieniu od prostej charakteryzacji umarłych z "Dawn of the Dead" (1978) Romero.

"Zombie" dla wielu entuzjastów horroru był (często obok makabrycznych thrillerów Dario Argento) filmem inicjacyjnym jeśli chodzi o Eurohorror. Przez pewien czas był też swoistym zakazanym owocem, gdyż w UK wylądował na absurdalnej liście video nasties obok innych filmów Lucio Fulciego. Nawet po latach krwawy horror włoskiego reżysera wywiera wrażenie. Muzyka Fabio Frizziego jest boska, scenariusz Dardano Sacchetti i Elisy Briganti wywołuje krwiożerczy uśmiech na twarzy, a efekty gore wciąż są dość obrzydliwe. Lokalizacja egzotyczna, bo to Santo Domingo. W ramach ciekawostki obejrzyjcie video do piosenki Duran Duran "Night Boat". Czyż nie można mieć skojarzeń z "Zombie"?

https://www.youtube.com/watch?v=wZ09HcvYQTY

Fulci Lives! Gore Forever!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz