sobota, 3 września 2016

Kate Brown "Plutopia" - recenzja

"Plutopia" Kate Brown (wydawnictwo Czarne) zaintrygowała mnie od momentu gdy dowiedziałem się że znajdę w niej informację na temat katastrofy nuklearnej w kombinacie Majak z 1957 roku. Zapytać jakiegokolwiek laika o katastrofy nuklearne to z pewnością wymieni Czarnobyl (26 kwietnia 1986 roku, eksplozja reaktora numer 4) czy Fukushimę (11 marca 2011 roku, stopienie rdzeni trzech reaktorów w siłowni jądrowej Fukushima Daiichi po uderzeniu wywołanego przez podmorskie trzęsienie ziemi tsunami). Była jeszcze mniej znana awaria w elektrowni jądrowej Three Mile Island w 1979 roku, ale o katastrofie kysztymskiej słyszał mało kto. Mnie się ona obiła o uszy gdy dawno temu robiłem research dotyczący najbardziej skażonych miejsc na Ziemi i natrafiłem na informację o uralskim jeziorze Karaczaj do którego przez wiele lat Rosjanie odprowadzali odpady radioaktywne. W "Plutopii" oprócz Majaka Brown opisuje także plutonowy kombinat Hanford, a także dwa nierozerwalnie z nimi związane 'tajne' miasta Oziorsk (Czelabińsk-40 bądź Czelabińsk-65) oraz Richland. 29 września 1957 roku w kombinacie Majak doszło do chemicznej eksplozji zbiornika zawierającego dziesiątki tysięcy ton odpadów nuklearnych. W następstwie eksplozji skażeniu radioaktywnemu uległ obszar o powierzchni 39 000 kilometrów kwadratowych. Rosjanie przez blisko trzydzieści lat milczeli o tej katastrofie. Także w Hanford po drugiej stronie żelaznej kurtyny dochodziło od radioaktywnych wycieków skutkujących skażeniem promieniotwórczym środowiska oraz zapadaniem ludzi na chorobę popromienną.

Historyczka Kate Brown wnikliwie opisuje kulisy powstania plutonowych kombinatów Hanford i Majak oraz uprzywilejowanych miast atomowych im towarzyszących, czyli Richland (Washington, USA) oraz Oziorsk (południowy Ural, Rosja). Jak tylko w obu kombinatach rozpoczęła się produkcja plutonu przestało liczyć się bezpieczeństwo pracowników tychże zakładów oraz mieszkańców okolic. Radioaktywne odpady zaczęły trafiać do rzek, jezior, powietrza, gleby i pożywienia - wszelkie przypadki awarii czy niebezpiecznych wycieków były naprędce tuszowane, wyciszane w imię bezpieczeństwa państwowego. Sowieci skazili między innymi uralską rzekę Tiecza (najbardziej radioaktywna rzeka na świecie) oraz jeziora Karaczaj i Kyzył-tasz. Tragedie związane z funkcjonowaniem zakładów w Majak i Hanford są mniej znane od słynnych awarii w Czarnobylu oraz Fukushimie. Rodzi się pytanie dlaczego? Ano dlatego że Czarnobyl i Fukushimę uwieczniły ku potomności kamery i fotografie. Natomiast wypadki w Hanford i Majak mające miejsce w trakcie pracy obu zakładów zostały utajnione. Operatorzy i zarządcy obu placówek usilnie starali się utrzymywać niewygodne informacje w tajemnicy. Mieszkańcy Richland i Oziorska, dwóch luksusowych miast-plutopii bronili zakładów, które dawały im dobrze płatną i stałą pracę, a co za tym idzie zapewniały im (i ich rodzinom) bezpieczeństwo finansowe (kosztem zdrowia i wolności osobistej). W książce Kate Brown oprócz interesujących faktów historycznych i dużej dawki wspomnień mniej lub bardziej wiarygodnych świadków odnajdziemy nieco informacji o wpływie rozmaitych izotopów promieniotwórczych (np. jodu-131, strontu-89 czy cezu-137) na ludzkie zdrowie. Ciekawe są zwłaszcza niekiedy mrożące krew w żyłach opisy rozmaitych eksperymentów z promieniowaniem (alfa, beta i gamma) czy izotopami promieniotwórczymi, którym poddawane były zwierzęta czy więźniowie. Nie jestem zapiekłym wrogiem energetyki jądrowej, jednak lektura "Plutopii" chwilami była dość wstrząsająca i skłoniła mnie do przemyśleń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz