wtorek, 12 lipca 2022

Castle Party 2022 (fotorelacja)

                                                            


































































Kolejny wyjazd na festiwal muzyki gotyckiej Castle Party za mną - ósmy od 2014 toku. Uzależniłem się od tej fantastycznej i bezsprzecznie unikatowej imprezy muzycznej w Polsce. Unikalna subkultura gotycka estetycznie i wizualnie ogromnie mi odpowiada - mroczny romantyzm, miłość do starych horrorów i wiktoriańskiej literatury grozy, dynamika i głębia wszechobecnej czerni, ostre makijaże, aura zakazanej tajemnicy. No i oczywiście wspaniała i zaskakująca różnorodnością muzyka (coldwave, darkwave, w tym ethereal, post-punk, rock gotycki, industrial, dark ambient, EBM, aggrotech), czasem agresywna i mroczna, często melancholijna, chłodna, uwodzicielska. W tym roku zdecydowałem się po raz pierwszy spędzić na Castle Party aż 4 dni. Do tej pory jeździłem na dzień-dwa-trzy. Spędzenie czterech nocy na hałaśliwym polu namiotowym to swoisty test na wytrzymałość, ale dałem radę i go zdałem, choć brak snu wymęczył mnie niemiłosiernie (miałem zatyczki do uszu, ale nie pomogły). 

Subkultura gotycka jest dla mnie ważna z prostego powodu: nie jest tak monotonna jak muzyczny 'mainstream'. To po prostu piękny przejaw kontrkultury, alternatywny styl życia, bezpieczna przystań dla ludzi uchodzących za odmieńców, wyrzutków. Od dzieciństwa jestem wielbicielem kina i literatury grozy, intrygują mnie mrok, makabra, tajemnica, mroczne sekrety ludzkiej psychiki, puste przestrzenie i rozkładające się struktury, czemu od lat daje wyraz na tym blogu. I choć wywodzę się z subkultury metalowej, którą notabene nadal cenię, gdyż otworzyła mi oczy na wiele spraw, to od dobrych kilku lat częściej sięgam po szeroko pojęte brzmienia gotyckie, w których się odnajduję.

Koncerty czwartkowe rozpoczęły się na scenie parkowej, na scenie zamkowej koncertów nie było, zatem odpadła także konieczność przemieszczania się między scenami i fragmentarycznego uczestnictwa w wybranych koncertach. Wszystkie cztery zespoły, które zagrały tego dnia wypadły świetnie (występu Lady Extasy nie widziałem). Żadnej wtopy nie było. Ale po kolei. 

1) Projekt Chanel (Polska, new wave) - Jak wiadomo zespół ten pod nazwą Chanel zadebiutował w 1991 roku na festiwalu w Opolu, na którym zaprezentował piosenkę "Koniec", po czym na wiele lat słuch po nich zaginął. W 2021 roku Chanel powrócił jako Projekt Chanel, a ich minialbum "Jestem" ukazał się w czerwcu tego roku via Requiem Records. Na drugą połowę 2022 roku  przewidziana jest premiera debiutanckiego albumu Projekt Chanel. I na pewno będą kolejne koncerty, gdyż zespół z Wałbrzycha zadebiutował na scenie w Bolkowie prezentując takie numery jak "Lustro", "Koniec", "Nocne niebo" czy "Stan umysłu". Warto śledzić dalsze poczynania Projekt Chanel, bo koncertowo nie zawiedli. Szczerze mówiąc sam usłyszałem o tym zespole dopiero w bieżącym roku. 

http://www.wmeskimkregu.pl/projekt-chanel-to-byla-wielka-odpowiedzialnosc-bo-ten-utwor-jest-dla-ludzi-wazny/ 

2) Je T'aime (Francja, post-punk/colwave) - Koncertowa petarda! Dawno nie doświadczyłem takiej dawki nieokiełznanej energii na koncercie post-punkowym. Francuzi skradli moje serce dwoma albumami "Je T'aime" (2019) i "Passive" (2022). Obecnie są dla mnie jednym z najbardziej interesujących zespołów post-punkowych w Europie. Koncert intensywny, pełen werwy, dzikości, szaleńczy, jednakże nie pozbawiony chwil zadumy i delikatnej melancholii. Jeśli jeszcze nie znacie ich muzyki, to czym prędzej nadróbcie:

https://jetaime-music.bandcamp.com/album/passive

3) Screaming Dead (UK, horror punk) - I znowu fantastycznie energetyczny koncert, na którym doskonale się bawiłem. Screaming Dead to weterani horror punka z UK, którzy nazwę zespołu zawdzięczają anglojęzycznemu horrorowi w reżyserii Jesusa Franco "Dracula contra Frankenstein" (1972).  Punkowa zadziorność i zainteresowanie kinem grozy to combo wręcz idealne!

4) Miguel of the Living Dead (Polska, horror punk/gothabilly/death rock) - Czwartkowy wieczór na zamkowej scenie zwieńczył gig Miguel and the Living Dead. Czyli znowu mamy wspaniałą fascynację kultowymi horrorami z lat 70-tych i 80-tych, wyrazisty image sceniczny muzyków i rozsadzającą punkową energię. Koncerty Miguel and the Living Dead są dość rzadkie, zatem w czwartek nadarzyła się okazja, by zobaczyć ten punkowy skład na żywo. Co prawda punk ze mnie żaden, wywodzę się z obszernej sub-gatunkowo sceny metalowej, jednakże urzekła mnie sceniczna żywiołowość Miguel and the Living Dead. Nie przypominam sobie, że widziałem ich wcześniej na żywo, ale na pewno łączy mnie z muzykami tego zespołu miłość do starych horrorów i filmów eksploatacji. 

Nie będę ukrywał, że na CP przyjeżdżam nie tylko w celu słuchania muzyki na żywo. To także dobra okazja, by spotkać starych znajomych i nawiązać cenne znajomości. Przyjechałem do Bolkowa z Poznania wraz z nowo poznanymi znajomymi, a i w trakcie imprezy udało się zawrzeć nowe znajomości. Z wiekiem socjalizacja przychodzi mi (jako introwertykowi) coraz łatwiej, choć w momencie zmęczenia potrafię zamknąć się w sobie. Mniejsza z tym. W piątek rano poszedłem do ulubionej cukierni w Bolkowie podładować telefon i poszwendałem się w okolicach opuszczonej garbarni. Niestety piątek 8 lipca okazał się dniem długiej obsuwy technicznej (bodaj półtoragodzinnej albo i dłuższej), która trochę pokrzyżowała mi plany.

5) Bedless Bones (Estonia) -  Estoński duet Bedless Bones tworzy muzykę niełatwą do sklasyfikowania, na pewno jednak nastrojową (ambientową), mocno osadzoną w stylistykach  coldwave i darkwave. Z Kadri Sammel (to jej projekt) miałem okazję kiedyś konwersować via Messenger - rozmowa dotyczyła percepcji mroku i smutku w muzyce. Kadri tworzy Bedless Bones wraz ze swoim partnerem Andersem Meltsem z dark electro-industrialnego Forgotten Sunrise. Na ostatnim albumie BB "Bending the Iron Bough" (2021) pojawią się instrumenty akustyczne i folkowe wzbogacające jego eteryczny klimat. Występ Bedless Bones był całkiem ciekawy, subtelny, zwiewny, trybalny, choć mam wrażenie, że jest to muzyka indywidualistyczna, dość wymagająca.

https://bedlessbones.bandcamp.com/album/bending-the-iron-bough 

6) Sex Gang Children (UK, post-punk, rock gotycki) - Koncert Łysa Góra odpuściłem, gdyż poszedłem na małe zakupy płytowe. Wróciłem na weteranów post-punka i rocka gotyckiego z Sex Gang Children (zespół istnieje od 1982 roku i to znacząca kapela wczesnej sceny Batcave). Koncert SGC był całkiem dobry, nieco teatralny, kabaretowy, złowieszczy. Zwracała na siebie uwagę niska postura wokalisty Sex Gang Children Andi'ego, pieszczotliwie zwanego Gotyckim Goblinem.

7 i 8) Po koncercie SGC zszedłem na scenę parkową, by zobaczyć fragmenty koncertów In Twilight's Embrace (black metal) i Mord'A'Stigmata. Muzyka tego pierwszego zespołu kojarzy mi się przede wszystkim z Watain i Tribulation i ma dużą szansę, by przebić się poza granicami Polski (zresztą ITE już aktywnie koncertują poza Polską). Natomiast awangardowi black metalowcy z Mord'A'Stigmata stale ewoluują i mam wrażenie, że brzmieniowo już na dobre odchodzą od black metalu na rzecz post-rocka, post-punka i zimnej fali.

9) Me and that Man (Polska, folk/rock/country) - Nie jestem obecnie wielkim fanem ani Behemoth (po doskonałym "The Satanist" straciłem zainteresowanie black death metalem tego zespołu), ani Me and That Man, jednakże całkiem niezły koncert zespołu Nergala i Johna Portera obejrzałem niemal w całości, gdyż urzekł mnie swoją żywiołowością. Nergal jest dość kontrowersyjną postacią w środowisku metalowym, ale jest sprawnym biznesmenem i doskonałym muzykiem. 72-letni Porter imponował sceniczną energią, natomiast Adam w swoich wystąpieniach nawiązywał do problematyki ochrony praw kobiet w Polsce oraz wojny na Ukrainie ("Jebać Putina"). Set-listy nie przytaczam, bo już nie pamiętam. Zresztą nie będę tego robił także w przypadku innych zespołów - za dużo czasochłonnego szukania.

10) Blutengel (Niemcy, synthpop/darkwave) - Jeden z najpopularniejszych gotyckich zespołów z Niemiec z imponującą dyskografią, której znam jedynie niewielki wycinek. Chwytliwy koncert Niemców ogromnie mi się podobał, przy czym dodatkowo wzbogaciły go elementy fetyszystycznej prowokacji i subtelnej lesbijskiej erotyki. Na scenie obok męsko-żeńskiego duetu wokalnego pojawiały się tancerki m.in. jako zdominowane przez diablicę zakonnice, a jednym z punktów kulminacyjnych koncertu Blutengel było strzelanie ogniem. 

11) New Model Army (UK, post-punk/punk rock) - Niestety nie dane mi było obejrzeć koncertu New Model Army do końca, gdyż zmęczenie i zimno zwyciężyło, a z powodu obsuwy ten ceniony brytyjski zespół zagrał bardzo późno. Jednakże nie pierwszy to mój koncert NMA i nie ostatni. Piętnaście albumów studyjnych na koncie, już ponad 40 lat istnienia i zespół jest nadal aktywny i ciągle koncertuje. Nie sposób nie wspomnieć o scenicznej charyzmie wokalisty Justina Sullivana, który śpiewa z pasją, znakomicie, przejmująco np. w szlagierze koncertowym "Here Comes the War". 

https://www.youtube.com/watch?v=1VJTy8pgdvs

Sobotę rozpocząłem od porannej wspinaczki z grupką nowo poznanych znajomych na Skopiec (724 metry wysokości), oficjalnie najwyższy szczyt Gór Kaczawskich. Jakże błoga cisza w odróżnieniu od hałaśliwego (także nocą) pola namiotowego. Przepiękne puste przestrzenie, las, polany, płaskie wierzchołki i nieczynne kamieniołomy (np. na górze Miłek). Ta poranna wyprawa wspinaczkowa dała mi sporo siły, by bawić się dalej na sobotnich koncertach. 

12) Electro Fear (Polska, EBM) - Pierwszym zespołem jaki zobaczyłem na scenie zamkowej był rodzimy duet horror electro Electro Fear. I znowu jest to mroczna elektronika, której głównym źródłem inspiracji są horrory. Osobiście spędziłem lata na oglądaniu niskobudżetowych horrorów i filmów eksploatacji z różnych krajów, zatem ucieszyła mnie całkiem liczna obecność zespołów inspirujących się kinem grozy na tegorocznej edycji CP. Tytułem dygresji także i tutaj zdarza mi się recenzować obskurne horrory i filmy pokrewne, o czym doskonale wiedzą (zapewne nieliczni) czytelnicy tego bloga. 

https://darktunes.bandcamp.com/album/blade-of-the-ripper 

13) The Fright (Niemcy, rock/metal gotycki) - Na koncert Niemców z The Fright jedynie zerknąłem, bo to raczej nie jest moja pula muzycznych zainteresowań. Niemcy wśród źródeł swoich muzycznych inspiracji wymieniają Misfits czy Danzig. Nie czułem tego, prędzej The 69 Eyes czy HIM, zespoły ongiś bardzo popularne w Polsce, a które nie należą do moich ulubieńców. Jednak koncert The Fright był żywiołowy i mógł się wielu osobom podobać. Dla każdego coś miłego. 

14) Sweet Ermengarde (Niemcy, rock gotycki) - Nieco mocniej przypadł mi do gustu bardziej klasyczny gitarowy rock gotycki w wykonaniu Niemców ze Sweet Ermengarde z głębokim wokalem a la Carl McCoy z Fields of the Nephilim. Zresztą w trakcie oglądania solidnego koncertu Niemców wciąż miałem wrażenie jakbym słuchał właśnie FOTN oraz Love Like Blood, i bynajmniej nie jest to krytyka twórczości zespołu. Po prostu czuć w twórczości Sweet Ermengarde mocną inspirację kapelami pokroju Fields of the Nephilim, zarówno w sferze wokalnej, jak i aranżacyjnej. I znowu mała dygresja: niestety nie udało mi się nabyć w tym roku "Mourning Sun" (2005) FOTN na CD, a to jedyna płyta Brytyjczyków, której obecnie szukam.

https://sweetermengarde.bandcamp.com/album/once-you-break-typhonian-trance

15) XIII Stoleti (Czechy, rock gotycki) - Oddanym fanem nie jestem, ale ogromnie doceniam, gdyż wypromowany ongiś przez Tomka Beksińskiego XIII Stoleti jest obecnie jednym z najpopularniejszych zespołów goth rockowych w Polsce. W związku z tym na XIII Stoleti przyszła ogromna liczba fanów. To już jest GWIAZDA Castle Party, zespół, który otoczony jest nimbem niemałego kultu. Czesi dali niezwykle żywiołowy koncert, który wysłuchałem z przyjemnością. Oczywiście nie mogło zabraknąć ich wampirycznego hitu "Elizabeth", który leci na polu namiotowym co dzień i co noc. Zaryzykowałbym wręcz twierdzenie, że XIII Stoleti = Castle Party. Nie sposób było odpuścić tego czeskiego fenomenu, którego słuchają wspólnie zarówno goci, jak i metalowcy.

https://www.youtube.com/watch?v=tcJmEFd0llU

16) Z powodu utrudnień związanych ze strajkami na lotniskach w sobotę nie wystąpiły Nosferatu (Szwecja) i Psyclon Nine (USA), zatem wskazane było udać się na scenę zamkową, by zobaczyć kolejny gotycki fenomen, turecki She Past Away. I tutaj pierwszy zonk. Ogromna kolejka na zamek, w której czekałem z kumplem przynajmniej ze 25 minut, gdy Turcy już grali. Rozumiem, że frekwencja dopisała, a przepustowość wejścia na zamek jest jaka jest, ale można było chyba ciut usprawnić procedurę sprawdzania koncertowych opasek, toreb i plecaków przez ochronę? Pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją odkąd pojawiam się na CP od 2014 roku. Zatem nie mogę powiedzieć, że widziałem koncert She Past Away, w dużej mierze go słyszałem. Być może wskazane będzie przejechać się na ich gig w październiku 2022 r. Po obejrzeniu 4-5 kawałków SPA czym prędzej udałem się na scenę parkową, by zobaczyć na żywo po wielu latach Ordo Rosarius Equilibro.

17) Ordo Rosarius Equilibro (Szwecja, neofolk/martial industrial) - Szwedów z ORE widziałem po raz pierwszy w Poznaniu (nieistniejąca już od 2009 roku Piwnica 21) wraz ze Spiritual Front w 2006 roku (promowali wówczas split "Satyriasis" nagrany wspólnie z Włochami). Tak poznałem perwersyjny i militarystyczny industrial/neofolk Szwedów i bardzo mi zależało na zobaczeniu Ordo na żywo. I absolutnie się nie zawiodłem. Piękny hipnotyczny koncert i doskonały kontakt Tomasa z widownią. Ucieszyłem się z obecności "Lucifer In Love" czy "A Song 4 Hate & Devotion" w setliście Ordo, jednak nie zagrali "A World Not So Beautiful". Tak czy owak, był to jeden z moich koncertowych faworytów tegorocznej edycji CP, dzięki któremu z premedytacją spóźniłem się znacznie na koncert 18) Nitzer Ebb z UK i widziałem w zasadzie tylko trzy kompozycje pionierów EBM z UK. Szkoda, że koncerty She Past Away, Nitzer Ebb i Ordo Rosarius Equilibro nałożyły się na siebie i człowiek musiał dokonać wyboru. 

https://www.youtube.com/watch?v=1kHaL_qC4dY 

Raczej deszczową niedzielę rozpocząłem od spaceru do miejskiego parku w Bolkowie (Leszy, dziad borowy!) oraz do pobliskich Wierzchosławic, gdzie szukałem m.in. urbexów. Dwa razy spadł deszcz i ciut mnie zmoczył, ale to akurat nie problem. W niedzielę zacząłem już walczyć z brakiem snu i zmęczeniem, a to oznacza w moim przypadku wycofanie się, zamknięcie w sobie. Trochę mi się jednak polepszyło w trakcie koncertów. 

Pierwszy zobaczony gig zamkowy to 19) Alvarez Perez - bliżej mi nieznany zespół dark electro rockowy z Brna. Całkiem przyzwoity koncert, choć nic spektakularnego. Nie jest to porywający poziom XIII Stoleti, a pod sceną były jeszcze pustki. 

20) Kaelan Mikla (Islandia, post-punk) - Odpuściłem gig Jeremiah Kane, natomiast z niekłamaną przyjemnością wysłuchałem występu Islandek z Kaelan Mikla. Niewielka wulkaniczna Islandia to prawdziwy muzyczny tygiel, czego dowodem jest choćby dziewczęce trio z Kaelan Mikla. Zaprezentowany przez nie post-punk jest całkiem unikalny. Mistyczno-oniryczny, wiedźmowaty, powiedziałbym wręcz, że mocno islandzki. Zwracały na siebie niezwykle ekspresyjne ruchy blondwłosej wokalistki tria Laufey, która fajnie śpiewa i czasem wrzeszczy.

21) Byłbym zapomniał. Przed występem Kaelan Mikla poszedłem na scenę parkową, by zobaczyć jakieś 20 minut występu World, Interrupted - polskiego duetu dark electro/darkwave. Warto śledzić poczynania tego zespołu i posłuchać ich emanującej chłodem EP-ki "Deception, Follow Me" z 2021 roku. Można polecić ten duet fanom NNHMN czy Stridulum, innych rodzimych projektów mrocznej elektroniki.

https://detritirecords.bandcamp.com/album/world-interrupted-deception-follow-me

22) Koncert Aesthetic Perfection z Austrii widziałem fragmentarycznie - popowy EBM czy industrial pop AP jest dla mnie zbyt łagodny i przyjazny dla ucha, ale widowni się podobało, gdyż reagowała bardzo entuzjastycznie. Wokalista dwoił się i troił, by rozruszać tłum pod zamkową sceną i mu się to doskonale udawało. Tak czy owak, muzyka AP ma duży potencjał radiowy, czego zdecydowanie brakuje Hocico.

23) Hocico (Meksyk, EBM/harsh electro) - Jakoś po 2002 roku, nie pamiętam już w jakich okolicznościach kupiłem na CD album Hocico "Signos de Aberracion", a nie znałem się wtedy jakoś szczególnie na aggrotech i intensywnym EBM, kojarzyłem natomiast japoński noise (Merzbow, Masonna), fascynował mnie industrialny metal. Szczególnie urzekł mnie z tej płyty niebywale wściekły "Twisted Lines" z ziejącymi desperacją black metalowymi wokalami. Dopiero po latach zaczynałem bardziej zagłębiać się w twórczość dwójki Meksykanów, a ich koncert na CP 2022 był moim pierwszym doświadczeniem ich agresywnej elektroniki na żywo. I rzeczywiście nie ma tutaj zmiłuj: intensywna elektronika miesza się z agresją i brutalnością w warstwie lirycznej utworów meksykańskiego duetu, który mieszka w kraju słynącym z fali przemocy narkotykowej i wobec kobiet. To był jedyny koncert na CP 2022, gdzie pod sceną zaroiło się od ochroniarzy! No bo to muzyka elektronicznego czy industrialnego terroru spod znaku SPK, Skinny Puppy, Wumpscut, Suicide Commando czy Velvet Acid Christ. Koncert Hocico podobał mi się i to bardzo. Szacunek dla nie oszczędzającego się na scenie i będącego w ciągłym ruchu wokalisty Erka Aickraga. Nic dziwnego, że dla dwójki muzyków Hocico główną inspiracją są Kanadyjczycy ze Skinny Puppy. 

Łapcie "Twisted Lines":

https://www.youtube.com/watch?v=wE3zvTXlcjg

24) Lacuna Coil (Włochy, gotycki metal, nu metal/alt rock) - Z Lacuna Coil mam ten problem, że znajomość ich muzyki zakończyłem na płycie "Comalies" (2002), która zawierała całkiem przyzwoitą porcję gotyckiego metalu. Magnesem przyciągającym do zespołu była jego urodziwa wokalistka Cristina Scabbia. Potem (od płyty "Karmacode" z 2006 roku) w Lacuna Coil zaszła mało interesująca stylistyczna wolta - ich brzmienie zaczęło przypominać nu metal/alternatywny rock i przestałem interesować się muzyką Włochów. W związku z tym nie widziałem sensu, by zostać do końca koncertu LC. Po prostu ich obecna twórczość mi nie odpowiada, więc po co się męczyć? Jednak aby nie było do końca negatywnie zespół umiał przykuć uwagę widowni: ciągły ruch na scenie, żywiołowość, radosna energia. Ich koncert mógł się podobać, jednak... no cóż, wolę LC z czasów, gdy rzeczywiście grali całkiem przyzwoity gotycki metal. 

https://www.youtube.com/watch?v=-Lgl7URrEsk

Załapałem się jeszcze na 10 minut występu Düsseldorf (rodzimi pionierzy EBM) i wróciłem na pole namiotowe, bo czekała mnie pobudka o 5 rano. Powrót pociągiem do Poznania i pieszo do mieszkania był trudny, gdyż czułem się jak żywy trup. Ale już odespałem i prezentuję niniejszą relację. Oczywiście czekam na CP 2023. Pojawię się na pewno. Liczę na występ Zanias/Linea Aspera, Traitrs, The Frozen Autumn plus paru innych wykonawców. Jako gwiazda może być Killing Joke albo Skinny Puppy. :-)

Przy okazji kupiłem kilka płyt CD na Zamku: Die Krupps, SPK, Je T'aime, The Third and the Mortal, Canaan, Christian Death i Bleib Modern. Ceny w miarę przystępne, zatem trzeba powiększyć kolekcję. No i oczywiście żałuję, że nie byłem na kilku koncertach na małej scenie: Dool, Treha Sektori, The Devil's Trade, Nemuer czy Miseria Ultima, ale nie można mieć wszystkiego. Na szczęście CP to nie Mystic Festival czy francuski Hellfest z 4-8 scenami muzycznymi i frustrującą niemożnością zobaczenia na żywo wielu ciekawych projektów & zespołów.

Do następnego CP. Byleby nie dowiedział się o nim jakiś kolejny Cenckiewicz czy inny pseudo-obrońca rodzimej moralności.

2 komentarze:

  1. Czemu na glownej stronie nie widac poprzednich wpisow?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z powodu tego jak długi jest niniejszy wpis-relacja z dużą dawką zdjęć.

      Usuń