czwartek, 28 lipca 2022

La Femme Qui Se Poudre (1972) - recenzja

                                          

Dopiero niedawno natrafiłem na mroczne, eksperymentalne i surrealne kino animowane francuskiego filmowca Patricka Bokanowskiego i po obejrzeniu "La Femme Qui Se Poudre" aka "The Woman Who Powders Herself" jestem pod wrażeniem. To fascynujący gotycki ekspresjonizm unurzany w oniryzmie i abstrakcyjnej grotesce, w którym postaci (zjawy) są zamaskowane, zdeformowane, zniekształcone.  W "La Femme..." nie ma linearnej fabuły, ani linearnego dźwięku. Ten film jest niczym kolaż (wystawa) nawiedzających człowieka monochromatycznych koszmarów. Niepokojąca fantasmagoria. 

Cenię kino surrealistyczne (filmy Svankmajera, braci Quay, "Eraserhead" Lyncha czy "Begotten" Eliasa Merhige, którego reżyser z pewnością inspirował się omawianym tutaj krótkim metrażem), gdyż potrafi mnie zabrać w odrealniony świat snów, majaków, halucynacji. Mam też wrażenie, że "La Femme Qui Se Poudre" mógł obejrzeć Douglas P. z neofolkowego Death In June (jego koncertowa maska). Nie mam pojęcia czy David Lynch kiedykolwiek widział "La Femme Qui Se Poudre", natomiast bracia Quay na pewno.

Pora to zmienić i sprawić, by kino Bokanowskiego stało się nieco bardziej znane. Rzadko wrzucam tutaj linki do filmów, bo chciałbym, aby moi czytelnicy sami danego filmu poszukali, ale zrobię wyjątek:

https://www.youtube.com/watch?v=pyfhTXHZ5Hs

"L'Ange" (1982):

https://www.youtube.com/watch?v=WRnhDFtCypE 

Na koniec jeśli chcecie obejrzeć bardziej konwencjonalny film grozy to zachęcam do seansu "Dzieci nocy" z 1971 roku. To jeden z najpiękniejszych, najbardziej wysmakowanych filmów wampirycznych, które zostały kiedykolwiek nakręcone. I może budzić pewne skojarzenia ze słynną "Zagadką nieśmiertelności" (1983) - ulubionym filmem subkultury gotów ze względu na obecność grupy Bauhaus i Davida Bowie.

2 komentarze: