niedziela, 14 lipca 2013

My Dying Bride na Seven Festival w Węgorzewie (fotorelacja)













13 lipca 2013 roku po 6 latach nieobecności w naszym kraju powrócili w polskie strony doom metalowcy z My Dying Bride z charyzmatycznym współzałożycielem i wokalistą Aaronem Stainthorpe na czele. To, że My Dying Bride wraz z wczesną Anathemą i wczesnym Paradise Lost są pionierami brytyjskiego death doom metalu pozostaje kwestią bezdyskusyjną. O ile z czasem Anathema oraz Paradise Lost wyzbyli się kompletnie doom metalowych korzeni, o tyle My Dying Bride wciąż trzyma sztandar brytyjskiego doom metalu, choć w obecnej muzyce Brytyjczyków jest sporo gotyckich naleciałości.

Jak dla mnie My Dying Bride to wciąż świetny zespół, który mimo ciągotek eksperymentatorskich pozostał wierny doom metalowej estetyce. Zobaczenie tych tuzów brytyjskiego doom metalu w drugi dzień Seven Festivalu (po raz pierwszy zresztą) było dla mnie doświadczeniem niesamowicie ekscytującym. Mimo zaledwie godzinnego czasu trwania koncertu i żadnego bisu My Dying Bride na żywo zaprezentowali walcowate tornado doom metalowego ciężaru i miażdżenia. Potężne brzmienie, fantastycznie zagrane kawałki z urozmaiconej set-listy obejmującej przekrój przez dyskografię My Dying Bride m.in. "My Body, a Funeral", "The Poorest Waltz", "The Whore, the Cook and the Mother", "She Is the Dark", "The Cry of Mankind" czy "Turn Loose the Swans", wreszcie niesamowicie ekspresyjny na scenie fatalista doom metalu, Aaron Stainthorpe - mimo 44 lat na karku wciąż dysponujący brutalnym growlem (i typowym dla niego żałobnym lamentem, którego mogę słuchać w kółko). Zwracała na siebie uwagę także Lena, wytatuowana basistka zespołu.

Szkoda, że nie zagrali nic z mojego ulubionego "The Dreadful Hours" (2001). Marzyłem o "The Return of Beautiful" (gwoli ścisłości, mroczniejszej wersji z debiutu "As the Flower Withers", która absolutnie miażdży), o numerze tytułowym. Ale też o wielu innych kawałkach np. "The Fever Sea". Mniejsza z tym. Set-lista i tak była doskonała jak na godzinę grania.

Jeden z najlepszych koncertów na których byłem w tym roku. Koncert zespołu dla mnie ważnego, który wydatnie przyczynił się do mojego uwielbienia death doom metalu czy pogrzebowego doom metalu.

2 komentarze:

  1. To ja kompan od piwa o 3 nad ranem po koncercie MDB w oczekiwaniu na autobus. Trafiłem do ciebie przez facebooka MDB, interesujący blog, ciekawe klimaty, zatrzymam się na dłużej... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano witam ponownie. Tak jest, tutaj piszę, choć nie jest to mój jedyny blog. Będzie sporo o ciężkim graniu, o doom metalu czy black metalu, ale też o innej klimatycznej muzie, bo nie ograniczam się tylko do ciężkiego grania. A te dwie godziny oczekiwania w podłej węgorzewskiej budzie z tanim piwem i muzyką disco też zapamiętam na długo. A My Dying Bride... no cóż, powinni zagrać dłużej.

      Usuń