poniedziałek, 6 października 2014

Mord'A'Stigmata, Merkabah i Tribulation w Bazylu, 6 października 2014 (fotorelacja)



















No i okazało się, że katolicki zabobon znowu zwyciężył. 6 października 2014 roku miał się odbyć w poznańskim klubie Eskulap czwarty koncert Behemoth w ramach "The Satanist" tour. Pierwotnie Behemoth miał zagrać otwierający koncert w Eskulapie już 2 października, ale rektor Uniwersytetu Medycznego nie zgodził się na ów termin z powodu rozpoczęcia roku akademickiego. Promotor koncertu PW Events wynegocjował inny termin: wspomniany 6 października. Mając już bilet na koncert w kieszeni liczyłem, że tak się stanie. I niestety pomyliłem się. Okazało się bowiem, że rektor UM zmienił zdanie (pisząc w swojej decyzji niepoprawnie nazwę zespołu "Behemot") odmówił udostępnienia sali kapeli Adama Nergala Darskiego zasłaniając się "protestami wyznaniowymi" i "bezpieczeństwem pracowników uniwersytetu i studentów". Nadmieniam, że Behemoth od dawna grał koncerty w Eskulapie (zagrał tam gigi choćby w 2005, 2009, 2011 i 2013 roku) i nigdy nie było takich cyrków. Rozumiem, że presja ze strony ludzi dla których opoką rozumu jest Fronda była dla Pana rektora nie do zniesienia. Nie podoba mi się kraj w którym to co nie jest zgodne z chrześcijańską linią myślenia może być odwoływane. Ja nie protestuję i nie domagam się odwoływania ceremonii religijnych czy koncertów kapel chrześcijańskich, które mogą mnie irytować. Żyję i pozwalam żyć innym. Jakże słaba musi być wiara tych wszystkich protestujących fanatyków, który opierając się na wyrwanych z kontekstu cytatach i polskojęzycznych tytułach utworów Behemoth sprzeciwiają się "niewyobrażalnemu bluźnierstwu". Mniejsza już o Behemoth. Bardzo chciałem zobaczyć po raz pierwszy na żywo Szwedów z Tribulation. Pozostałe dwie kapele Merkabah i Mord'A'Stigmata też są interesujące. Na szczęście już po bezczelnym odwołaniu koncertu z pomocą przyszedł Klub u Bazyla i Mintaj. Padła idea okrojonego koncertu (bez Behemoth) w Bazylu w ramach mini-Sataniast tour w składzie Mord'A'Stigmata, Merkabah i Tribulation. Musiałem iść. Choćby dlatego, że wjazd był dla po 10 zł dla posiadaczy biletów. A bilet prawdopodobnie zachowam sobie na koncert Grave i Entombed 18 października także w tym nieszczęsnym Eskulapie do którego w ostatnim czasie straciłem zaufanie.

W odróżnieniu od niedawnego koncertu Arkony, który okazał się organizacyjnym blamażem tutaj wszystkie trzy zespoły zagrały punktualnie. Najpierw zaprezentowali się na scenie muzycy z Merkabah. Bardzo trudno jest jednoznacznie sklasyfikować twórczość Merkabah. Przed koncertem trochę osłuchałem się z ich najświeższym albumem wymownie zatytułowanym "Moloch" (2014) i muszę przyznać, że byłem zaintrygowany nietuzinkowymi dźwiękami zawartymi na tym krążku. Dźwiękami będącymi zagęszczoną hybrydą post-metalu, awangardowego jazzu i noise rocka. Koncert Merkabah był bardzo ciekawym i ździebko psychodelicznym doświadczeniem. Potęgowały go także filmowe wizualizacje np. z "El Topo" (1970) Alejandro Jodorovskiego czy "Videodrome" (1983) Davida Cronenberga. Choć muzyka Merkabah jest raczej przeznaczona dla wymagających słuchaczy i potrafi przytłoczyć kontrolowanym chaosem szybko wpadłem w trans chłonąc wwiercające się w mózg partie saksofonu i fantastyczną pracę perkusji. Muzyka Merkabah na żywo jest masywna, apokaliptyczna, niepokojąca, chwilami bardzo intensywna i hałaśliwa. Jeśli hołubicie Yakuza, Johna Zorna czy The Kilimanjaro Darkjazz Ensemble warto też zagłębić się w labirynt chaosu Merkabah.

Mord'A'Stigmata widziałem już wcześniej w Bazylu gdy grali koncert wraz z Morowe i Thaw. Nadal uważam "Ansia" za jeden z najciekawszych albumów post-black metalowych ubiegłego roku, a i tamten koncert chłopaków z Bochni/Krakowa wspominam bardzo miło. Ponownie Mord'A'Stigmata skupił się na zaprezentowaniu kompozycji z "Ansia" (2013). Początek zagranego na otwarcie gigu genialnego "Inkaust" zabrzmiał trochę inaczej, co było dla mnie niespodzianką. Zarówno na płycie, jak i koncertowo muzycy Mord'A'Stigmata starannie tkają nastrój schizofrenicznego niepokoju, który zdaje się oplatać słuchaczy, osaczać, hipnotyzować. Spokojniejsze post-rockowe/ambientowe pasaże płynnie przechodzą w okrutną black metalową nawałnicę. Muzycy Mord'A'Stigama w kapturach, statyczni, tonęli w oparach sztucznej czerwonawej mgły. Cieszę się, że Nergal zaprosił ich na wspólną trasę, gdyż mogą zdobyć nowych fanów.

Na koncert Szwedów z Tribulation czekałem najbardziej, gdyż uwielbiam ich dwa długograje "The Horror" (2009) i "The Formulas of Death" (2013). Poza tym w ich muzyce roi się od nawiązań do kina i literatury grozy, co jest dla mnie ogromnym plusem. Pierwsze miłe zaskoczenie to intro. Cholera, co ja słyszę? Wybrzmiał krótki utwór z soundtracka Riza Ortolani'ego do "Cannibal Holocaust" (1979) Ruggero Deodato, jednego z najokrutniejszych włoskich horrorów i filmu, który na przestrzeni lat widziałem kilka razy. Potem death metalowa machina Tribulation ruszyła gwałtownie i pod sceną od razu zrobiło się szaleństwo. Urzekła mnie szczególnie niespożyta energia Szwedów, ich obycie sceniczne i niepohamowana radość grania. Na "Formulas of Death" znalazło się sporo naleciałości heavy metalowych i occult rockowych, co też dało się odczuć gdy wybrzmiał chociażby "Suspiria De Profundis" (numer oczywiście inspirowany "Suspirią" Dario Argento). Nagrywając tak potężny death metalowy monolit jak "The Formulas of Death" muzycy Tribulation udowodnili, że stać ich na osiągnięcie diabolicznego dostojeństwa. Z tego co pamiętam na koniec wybrzmiał wściekły "When the Sky Is Black With Devils" i żegnani gromkimi brawami Szwedzi zeszli ze sceny. Doskonały koncert niezwykle ambitnego zespołu. Aż chciałoby się więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz