piątek, 12 lutego 2016

Pogavranjen "Jedva čekam da nikad ne umrem" (2016) - recenzja
























Z chorwackim black metalowym sekstetem Pogavranjen (opis przypominającej kruka kreatury) zetknąłem się po raz pierwszy w ubiegłym roku za sprawą ich drugiego albumu "Sebi jesi meni nisi" (2014), kawału depresyjnego, intensywnego i połamanego black metalu przy którym łatwo było wpaść w trans. Ze wszech miar nadużywane w recenzjach słowo trans idealnie pasuje także do niesamowicie wciągającej zawartości "Jedva čekam da nikad ne umrem". Nie znam chorwackiego, ale próbowałem przetłumaczyć co nieco, jeśli chodzi o tytuł krążka ("Nie mogę się doczekać, by nigdy nie umrzeć") oraz dowiedzieć się co oznaczają tytuły poszczególnych kompozycji. I tak Kery (Keres) w mitologii greckiej zwiastowały gwałtowną śmierć krążąc po krwawych polach bitew. Owe boginie-drapieżne ptaki wspomagały Erynie i demona Euronymousa. Xolotl to aztecki bóg przedstawiany jako człowiek (bądź szkielet) z głową psa, który stał na straży podziemnego świata Mitclan, a w mitologii Zapoteków bóg piorunów oraz opiekun lub przewodnik zmarłych. Kalpa w kosmologii hinduistycznej i buddyjskiej oznacza określony termin czasu, różniący się od siebie w obu religiach. Maitreya (nieuwarunkowana, uniwersalna miłość) - przekazy buddyjskie mówią o nim jako o następcy Buddy Siakjamuniego będącym piątym buddą naszej epoki (kalpy). Parahaoma (inaczej Ab-Zohr), czyli rytuał kulminacyjny w tradycji zaratustriańskiej, techniczna nazwa cieczy przygotowywanej i konsekrowanej w trakcie rytuału. Wreszcie Olam ha-ba, w judaizmie przyszły świat będący przeciwieństwem tego świata. Jak widać na "Jedva čekam da nikad ne umrem" roi się od nawiązań do różnorodnych mitologii, wierzeń i koncepcji eschatologicznych.

"Jedva čekam da nikad ne umrem" stanowi idealny przykład albumu do wielokrotnego słuchania i odkrywania. Tak naprawdę ciężko mi zaklasyfikować ten krążek pod kątem przynależności gatunkowej, gdyż black metalu są tutaj ilości śladowe. Na pewno jest to muzyka nieprzewidywalna i narkotyczna, skłaniająca do sięgnięcia po opiaty, oplatająca słuchacza starannie utkaną pajęczyną psychodelii. Weźmy przykładowo utwór drugi, czyli "Maitreya" - jego fragmenty są niepokojące i jakby odrealnione, sprzyjające kontemplacji w odosobnieniu. W "Xolotl" hipnotyzują mnie przypominające okultystyczne zaklęcia partie wokalne. Generalnie zawartość "Jedva čekam da nikad ne umrem" to fantastyczna mikstura psychodelicznych pejzaży i nietuzinkowych struktur utworów z domieszką ambientu. Dawno nie słyszałem tak uzależniającego i bezkompromisowego materiału. Jeśli miałbym wskazać jakiekolwiek (dość luźne) muzyczne odniesienia to byli by to Holendrzy z Urfaust, Belgowie z Emptiness czy Finowie z Dolorian. W każdym razie Pogavranjen udowodnili na najnowszym albumie że są mistrzami w kreowaniu unikalnego, podszytego niepokojem klimatu, który wkrada się do najgłębszych zakamarków jaźni słuchacza.

Premiera "Jedva čekam da nikad ne umrem" w Arachnophobia Records 15 lutego 2016 roku.

Bandcamp zespołu: https://pogavranjenband.bandcamp.com/

2 komentarze:

  1. Interesuję się tą sceną, lecz nigdy nie słyszałam o tej grupie. Czas nadrobić zaległości :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę dać znać jak się podobało. Pogavranjen warto poznać.

      Usuń