piątek, 21 lutego 2014

Prostituzione/ Red Light Girls (1974) - recenzja



















Zmarły 3 października 2009 roku na raka włoski reżyser Rino Di Silvestro specjalizował się w obskurnym kinie eksploatacji, o czym świadczą takie tytuły jak WiP (women-in-prison) "Women in Cellblock 7" (1973), Nazi-eksploit ""Deported Women of the SS Special Section" (1976) czy brudna imitacja "Dzieci z dworca Zoo", a mianowicie ""Hanna D.: The Girl from Vondel Park" (1983). Dawno temu miałem sposobność obejrzeć jego bodaj najsłynniejszy film, czyli erotyczny horror lykantropijny "La Lupa Mannara"/"Werewolf Woman" (1976) z tańczącą zmysłowym tańcem nagą Annik Borel. Spodobała mi się kolorowa okładka "Prostituzione", zatem seans był nieunikniony.

"Red Light Girls" zaczyna się niczym giallo. Jedna z ulicznych prostytutek imieniem Giselle zostaje zadźgana i uduszona, a moment morderstwa obserwuje podstarzały wojerysta. Śledztwo prowadzi inspektor oraz jego głupawy podwładny. Niestety "Prostituzione" z terytorium zarezerwowanego na giallo szybko przechodzi na szlak mydlanej opery z prostytutkami jako tłem. I tak córka starszej wiekiem prostytutki zakochuje się w jej kliencie, a matka zaczyna być zazdrosna. Inna prostytutka (Orchidea De Santis) zostaje zbiorowo zgwałcona przez brutalnego klienta i trzech jego kumpli-motocyklistów. Dlaczego? Bo ośmieliła się mu odpowiedzieć, że nie uprawia seksu bez zabezpieczenia, gdyż łatwo zachodzi w ciążę. No cóż, włoskie kino eksploatacji nigdy nie słynęło z subtelności... ów karygodny czyn prowadzi do pościgu motocyklowego, w którym kumple zgwałconej analnie prostytutki mszczą się na kliencie-gwałcicielu. Poza tym pojawia się wątek sprzedaży kobiet przez pewnego fotografa, który szantażuje wojerystę (świadka morderstwa) kompromitującymi zdjęciami.

Uff, nagromadzenie pobocznych wątków w "Prostituzione" czyni film mało klarownym. Mimo pokaźnej dawki golizny ton filmu jest lekko schizofreniczny, a to przede wszystkim za sprawą komediowej muzyki użytej w kilku scenach. Czyżby zamysłem Rino Di Silvestro była rubaszna komedia o prostytutkach? Jeśli tak, to zamysł mu się nie udał. Wreszcie jak na kino eksploatacji "Prostituzione" jest filmem dość lekkim i przyjemnym w odbiorze. Pomimo tych zastrzeżeń 70 minut czasu projekcji upłynęło mi szybko... i nie nudziłem się ani trochę. Niestety z tego co wiem jest to wersja ocenzurowana, pełniejsza trwa 93 minuty i znalazła się w niej chociażby gotycka scena, w której Krista Nell trafia do satanicznego pokoju i ma zostać złożona w 'ofierze'  przez odzianego w czarny habit Francesco D'Adda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz