czwartek, 21 listopada 2013

Dwa krótkie smecze: Black Altar i Evil Machine





























Wpierw Black Altar i minialbum olsztyńskich black metalowców zatytułowany "Suicidal Salvation", który początkowo miał wyjść na splicie ze szwedzkim Shining. Dobrze się słucha tego materiału. Podoba mi się jego brzmienie, które jest czyste, selektywne (wyraźnie słychać wszystkie instrumenty). Pierwszy utwór na "Suicidal Salvation", a mianowicie "Death Sentence" otwierają delikatne, acz niepokojące dźwięki pianina, ale szybko przeradza się on w black metalową, pełną blastów nawałnicę. Ale choć na najnowszym dziele Black Altar nie brakuje sonicznej furii to trzeba przyznać, że płytka jest zróżnicowana. Świadczy o tym choćby atmosferyczny instrumental "Journey to the Astral Realm" czy "Pulse ov the Universe", w którym mamy miażdżenie w umiarkowanym tempie przeplatane ultra-szybką rzezią i fantastyczną solówkę. Co istotne, Black Altar udaje się wykreować atmosferę zła i podniosłości - jakże charakterystyczną dla zapadających w pamięć wydawnictw black metalowych. Możecie zapoznać się z "Suicidal Salvation" pod poniższym linkiem, a płytkę wydaje niemiecka Darker Than Black Records (zbieżność nazw z moim blogiem przypadkowa):

http://www.musickmagazine.pl/material,black-altar---suicidal-salvation,1170.html
 Strona zespołu: http://www.black-altar-horde.com/

Szczerze mówiąc kiedy dotarła do mnie przesyłka z płytą Evil Machine "War in Heaven" to kompletnie nie wiedziałem czego się spodziewać. Nie czytałem w sieci żadnych recenzji tego materiału, także podszedłem do jej przesłuchania z otwartym umysłem. Wpierw nieco o zespole: Evil Machine powstał z inicjatywy Semihazaha i Hala (Abused Majesty, Vader, Hermh) pod koniec 2004 roku; do składu dołączył Cyjan znany z grindcorowego Dead Infection oraz Cyprian (Pyorrohea, ex-Hate). Pod koniec 2005 roku rozpoczął się żmudny i czasowo nieregularny proces nagrywania debiutanckiego albumu "War in Heaven". Zespół w ciągu trzech lat odwiedził trzy studia nagraniowe: Bloodline Studio, w którym nagrywano gitary i bębny, Studnia Studio, gdzie trwała praca nad wokalami i basem oraz słynne Hertz Studio, w którym miał miejsce miks i mastering materiału. Płyta ukazała się 15 listopada 2013 roku nakładem białostockiej Arachnophobia Records.

"War in Heaven" to rzeczywiście wyprawa w nie tak znowu odległą przeszłość, w lata 80-te - czasy pierwszej fali black metalu, jeszcze wtedy mocno zazębionego z thrash metalem, punkiem, speed metalem czy doom metalem. Można przywołać tutaj takie nazwy jak Venom, Hellhammer, wczesny Bathory, Possessed, wczesny Mayhem, wczesny Sodom, wczesny Sarcofago, itd. Co mi się szczególnie podoba w "War in Heaven" (choć w latach 80-tych byłem jeszcze za młody by słuchać autentycznie ciężkiego podziemnego grania) to właśnie owo przywiązanie do korzeni tamtego pierwotnego undergroundu, wyrazisty hołd dla mniej lub bardziej znanych zespołów, które pchnęły w latach 90-tych wielu muzyków do zakładania kapel metalowych i szerzenia hałasu. "War in Heaven" jest albumem zróżnicowanym; obok szybkich i agresywnych thrash/death metalowych numerów znajdziemy tutaj potężne doomowe walce takie jak np. "Diabeł" (z gościnnym wokalnym Cezara z Christ Agony) oraz demoniczny "Evil Machine" (tutaj wokalnie udziela się Rodak z Neuropathii). Fantastyczny jest także wściekły "Onslaught (Power from Hell)", w którym zaśpiewał Peter z death metalowej formacji Vader (jest to udany cover thrash metalowego Onslaught z UK). Reasumując, płyta jest nieokrzesana, zatęchła, epatująca złem, brzydotą oraz kultem wojny i Piekła. Młodszym stażem fanom metalu pozwoli (na nowo) odkryć wiele fantastycznych wydawnictw metalowych z lat 80-tych, a starsi metalowi wyjadacze wysłuchają ją z przyjemnością. 

Odsłuch: http://musickmagazine.pl/material,evil-machine---war-in-heaven,1172.html

Stronka wytwórni:

http://arachnophobia.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz